...Do czasu aż inżynierowie stworzyli automatyczny odkurzacz Roomba. A w naszym przypadku chodzi konkretnie o model 980. Dawno nie trafiło nam się urządzenie niejachtowe tak małe, o którym można by napisać tak dużo i pozastanawiać się nad tyloma aspektami jego pracy, a nawet uśmiechnąć się w duchu na myśl o tym, że człowiek potrafi tak wiele osiągnąć, a możliwości jego inwencji twórczej mają jedynie ograniczenia metafizyczne.
ROBOT MA U MNIE SPRZĄTAĆ?
Robot odkurzający na jachcie? Jeszcze nie. Z uwagi na stopniowane pokłady, mnogość trudno dostępnych zakamarków i skomplikowanie przestrzeni użytkowej, ale technologia tak idzie do przodu, że jest to tylko kwestia czasu.
Przeciwnicy robotów sprzątających podnoszą, że ich ograniczeniem są małe rozmiary, a co za tym idzie – krótki czas pracy, mała pojemność zbiornika na urobek i brak dokładności w sprzątaniu. Postanowiłem to sprawdzić.
Robot sprzątający tak jak każde inne urządzenie domowe nie jest maszyną bezobsługową. Robot odciąży cię od pracy, ale pracę przy nim rzadziej lub częściej trzeba wykonać. I tak np. dobrą praktyką jest, by po odkurzaniu opróżnić zbiornik. Jeśli o tej czynności zapomnisz Roomba na pewno poinformuje cię, że trzeba to zrobić. Czynność ta jest prosta, wystarczy się schylić, wyjąć pojemnik, opróżnić, włożyć – zatrzaski działają bezbłędnie. Można też ustawić wzór zachowania, by przy pełnym zbiorniku Roomba nie kończyła pracy, tylko ją kontynuowała. Jeśli chodzi o zasilanie, to w tej kwestii robot cię wyręczy. Gdy Roomba uzna (po sprzątaniu lub w trakcie), że jej akumulatory są na wyczerpaniu, wróci w odpowiednim momencie do stacji dokującej, żeby się doładować. I uwaga! Po drodze nie zabłądzi, nie spadnie ze schodów i nie będzie żadnych głupich wymówek. Gdy baterie osiągną swoją wydajność, wówczas Roomba się ożywi i dokończy sprzątanie
. Roomba jest też interaktywna i to na dwóch poziomach: po pierwsze, samego urządzenia – jak ma coś do powiedzenia to miga i gada w wybranym przez Ciebie języku. Drugi poziom to aplikacja na urządzenie mobilne, która jest potężnym narzędziem komunikacji i zarządzania robotem. Mój interlokutor w kwestiach technicznych i SF wyraził ubolewanie, że Roomba jest służbowa w owej interakcji, że mało w niej uczucia. Ja mu na to, że zadaniem Roomby jest dobrze kręcić kibicią, informować bez emocji i porządnie wysprzątać podłogi, zaś w kwestii uczuć polecam Siri.
Myśląc o Roombie jak o potencjalnym sprzymierzeńcu w domowych porządkach, nie możesz myśleć inaczej, jak o zaawansowanym technologicznie komputerze, którego podzespoły wymagają okresowych przeglądów i opieki. I tak producent zaleca systematyczne opróżnianie brudownika. Trzeba też okresowo przeczyścić sensory Roomby, czyli jej układ nerwowy. Sprawny układ nerwowy to sprawna Roomba, pracująca wg określonego protokołu. Jest czujnik sprawdzający poziom śmieci w pojemniku, są czujniki, które zatrzymują Roombę przed wjechaniem w uskok, jest także czujnik, który pilnuje poprawnej trakcji poruszania się po podłodze, urządzenie posiada także kamerę. To są oczy i uszy Twojego robota, zatem trzeba o nie dbać. Instrukcja jest bardzo dobrze przygotowana i jej lektura na dobry początek to świetny pomysł, by niepotrzebnie nie eksperymentować. Obsługa Roomby przewiduje także okresową wymianę podzespołów. Filtr wymienia się jak w każdym odkurzaczu – tu producent zaleca zamontowanie nowego co 2 miesiące, a rolki, które zbierają kurz i brud, trzeba zaś wymieniać co 12 miesięcy. Oczywiście te prace można wykonać samodzielnie, Roomba pod tym względem jest bardzo przyjazna i łatwa w obsłudze.
CO ROOMBA ODKURZAŁA?
Zadaniem Roomby było zadbanie o 70 m² podłogi, na której znajdowały się różne obiekty, za każdym razem w innym miejscu. Podłoga z modrzewia syberyjskiego wykonana w 1937 r. jest specyficzną powierzchnią. Deski są długie, szerokie, ale nie płaskie, tak jak to ma miejsce w przypadku nowoczesnych podłóg z paneli czy drewna. Do tego dochodzą dębowe progi między pokojami. Mieszkanie nie posiada rekuperacji, powietrze z wentylacji grawitacyjnej jest dość pylące, sprzyja temu także specyficzny rodzaj gleby.
Pierwszemu odkurzaniu towarzyszyło sporo emocji. Postanowiłem bardzo uważnie przeczytać instrukcję. To wszystko było dla mnie nowe. Gdy doszedłem do etapu usunięcia banderol zabezpieczających baterie nowiutkiej Roomby, zdałem sobie sprawę, że od wzniosłego momentu dzielą mnie tylko chwile. Bateria powinna wystarczyć choćby na krótki przelot próbny. Ale zgodnie z deklaracją producenta moja była całkowicie rozładowana i uzbrojony w cierpliwość czekałem ponad dwie godziny aż stacja dokująca poradzi sobie z tym problemem.
Gdy Roomba chciała w zaciszu stacji dokującej świętować udane tańce po mojej podłodze, wówczas zamiast najechać na prowadnicę stacji, kręciła się w jej okolicach, jakby ją coś powstrzymywało przed zagarażowaniem. Okazało się, że niewystarczająco uważnie zapoznałem się z instrukcją i lecąc na skróty, postawiłem stację dokującą zbyt blisko dodatkowych przeszkód. Roomba potrzebuje 1,2 m luzu po bokach od stacji, żeby dokowanie poszło gładko. Po spełnieniu zamieszczonych w instrukcji wymagań i wciśnięciu na obudowie guzika Home, robot tanecznym krokiem wjechał się doładować.
Obsługa urządzenia może odbywać się na dwa sposoby. Poprzez guziki na obudowie lub z poziomu aplikacji. Zainstalowałem ją w środowisku IOS, jest także wersja na Androida. Podczas miesiąca korzystania były dwie aktualizacje, co oznacza, że jest zespół wyłapujący potencjalne niedomagania i rozwijający możliwości aplikacji.
Zdecydowanie wolę sterowanie z tego poziomu. Zawsze odpalam aplikację poza lokalem, a w monitoringu wewnętrznym widzę, gdzie jest mój robot. Po zakończonym cyklu pojawia się raport ze sprzątania oraz mapka.
Przy okazji warto dodać, że aby uruchomić Wi-Fi w Roombie należy dłużej przytrzymać guzik Home i Spot (służy do aktywacji trybu sprzątania punktowego). Konfiguracja aplikacji jest bajecznie prosta, gdyż jej twórcy zadbali o prowadzenie cię krok po kroku.
Cały test Roomby dostępny w Jachtingu Motorowym 2/2018. Kup wersję online w wakacyjnej cenie 9,90 PLN, po kliknięciu w link.