Krótko o łódce
ZF3 jest mały, odkrytopokładowy, bez kabiny o długości zaledwie 3,95 m. Małe łódki to dla wielu nudny temat. - Tam się przecież nic nie dzieje, mówią niektórzy. A tu jeszcze łódka na tubach i bądź tu mądrym i napisz coś sensownego. Zatem próbuję. Tzw. dizajn, od niego zacznę. Gdy patrzę na ZF3 na wodzie to widzę wodne auto klasy wyższej o bardzo nowoczesnych liniach, które długo jeszcze będą świadczyć o odwadze tego projektu. Kadłub ma głębokie V oraz boczne redany. Dobry projekt to zmora projektantów małych łódek. Są takie projekty, które zyskują dopiero gdy łódź osiąga 30 stóp, więc moja nominacja do „ciaha” wśród maluchów, choć spontaniczna, ma swoją logikę. Moim zdaniem dwa główne elementy stanowią tutaj o atrakcyjnej wizualności ZF3 to tuby, które w sposób czytelny choć stonowany wkomponowane są w burty łodzi odsłaniając sportowe kształty dziobnicy. Oczywiście nie bez znaczenia jest wygląd konsoli, którą widać z daleka – jest obła i dodaje oliwy to tego sportowego ciasta. Nie bez znaczenia jest to co łódka nosi na rufie. Gdy postawisz na motor z czarną obudową czy srebrną, to niestety na wybiegu stracisz z marszu cenne punkty za wygląd. Stocznia dla potrzeb swoje marketingu lansuje się z 40 konnym Suzuki białym rzecz jasna, a ET Marine wybrało 60-konny Evinerude dwusuw z bezpośrednim wtryskiem z dystrybucji Taurus Sea Power. Maksymalna moc to 70 KM, a minimalna to 25. I z tą mocą powinieneś wejść w ślizg z 7 osobami na pokładzie. Pewnie w zależności od warunków atmosferycznych, zajmie to nieco czasu, ale z pewnością wielu potencjalnych zainteresowanych tego typu jednostką rzadko kiedy będzie miało aż takie potrzeby transportowe. Zdaniem przedstawiciela marki optymalny napęd to 40 KM.
Problemy małych łodzi
Problemem małych łodzi jest dobra komunikacja na pokładzie. W przypadku ZF3 oraz mniejszych modeli, można mówić o komunikacji w kontekście zaokrętowania i wyokrętowania – a ta jest dobrze przemyślana. Na tak małych pokładach w trakcie pływania trzeba siedzieć grzecznie na miejscu wyznaczonym przez kierownika statku. Nie dlatego, że łódka się wywróci, gdy przeniesiesz ciężar z lewej burty na prawą (tuby dbają o stabilizację), a dlatego, że na tej powierzchni przy 4 osobach robi się naprawdę ciasno. Lewa burta to najlepsze miejsce do wejścia czy zejścia z pokładu. Tu półpokład jest szczególnie szeroki potem krok w lewo lub w prawo i zajmujesz miejsce do siedzenia. Z prawej burty półpokład jest węższy i a przy tym umiejscowiona na prawej burcie konsola nie sprzyja operacjom załadunkowo-rozładunkowych – ale dać radę, to się da. Na dziobie jest luk na kotwice a przy okazji profil tej części pokładu zachęca wręcz do desantu z dziobu czy szybkiego podjęcia załoganta właśnie od tej strony. I uwaga te miejsca, które wymieniłem można uzbroić sztucznym teakiem. To zdecydowanie dopieści wygląd tendera. A jak nie masz ochoty się bawić w takie dodatki, to można z powodzeniem zostać przy fabrycznych powierzchniach antypoślizgowych. Powagi przydadzą mu także dodatkowe odbojnice z gumy, które będą chronić w całości stewę dziobową. Wracając do komunikacji wspomnę, że osoby starsze czy młodsze, a obawiające się stawiania dużych kroków z kei na tubę i bezpośrednio do środka łodzi, mogą z półpokładu lewej burty wykonać pół kroku do przodu na jednoosobowe siedzisko, które wypełnia przestrzeń między konsolą a lewą burtą, by znaleźć się bezpiecznie w środku łódki. Stąd już tylko krok na dziób lub na rufę. Pozostaje oczywiście opcja wejścia do łodzi od rufy strony.
Przeczytaj cały artykuł oraz inne materiały z Jachtingu Motorowego 2/2015 za jedyne 14,4 PLN. Kliknij, dodaj do koszyka, zapłać i czytaj.