Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry.
Podróżuj, śnij, odkrywaj.
M. Twain
Najbliższe dwa dni spędzone w Krainie Wielkich Jezior, do której przybyłam na zaproszenie Stowarzyszenia Wielkie Jeziora Mazurskie 2020 organizującego Study Tour w ramach Projektu ,,7 Cudów Mazur – Promocja gospodarcza obszaru Wielkich Jezior Mazurskich”, na pewno będą bogate w intensywne przeżycia i dadzą czas na poznanie tego regionu od najlepszej strony.
Dzień pierwszy
Ranek powitał mnie zapachem kawy i widokiem na port, w którym żeglarze już od świtu przygotowują łodzie do dalszego rejsu. Zameldowałam się w miejscu zbiórki, gdzie czekał organizator z programem, resztą towarzyszy tej przygody i pysznym poczęstunkiem lokalnego producenta wędlin marki Ojcowizna. Szybkie omówienie planu dnia i wyruszamy do stoczni Northman, wyłącznego producenta jachtów żaglowych Maxus, motorowych Nexus i Courier, a także flagowego modelu Northman 1200. Obecnie stocznia zatrudnia prawie 100 pracowników. Większość podzespołów – w odróżnieniu od innych stoczni – produkuje samodzielnie, bez zleceń zewnętrznych, co powoduje, że czas trwania budowy jednostki jest znacznie krótszy. Z małej rodzinnej stoczni przeistoczyła się w ogromną firmę, która jest doceniana nie tylko w Europie, ale także w Japonii, Afryce czy nawet na Syberii. Posiada własne działy m.in. laminatu, lakierni, zabudowy, ślusarni, stolarni, szlifu, a także tapicerni. Jak mówi Paweł Błaszak, dyrektor produkcji stoczni Northman, „jest to wspólny sukces, gdyż bez wykwalifikowanej kadry, wiary w realizację planów i ciągłego rozwoju stoczni nie byłoby to możliwe”. Pomimo rozbudowania prowadzonej działalności szef zwraca się do pracownika z szacunkiem, po imieniu, „prosząc” i „dziękując”. Czyżby to był klucz do skutecznego prowadzenia firmy na wyżyny sukcesu?
Stocznia posiada Centrum Badawczo-Rozwojowe, co pozwala realizować plan dotyczący rozbudowy i zwiększenia zatrudnienia pracowników w najbliższej przyszłości o około 50%. Northman nie tylko skupia się na produkcji, ale także użytkuje swoje jachty, prowadząc największy na Mazurach czarter jachtów Ahoj, liczący ponad 100 jednostek. Ciekawostką jest, że na terenie stoczni można obejrzeć Maxusa 22, najmniejszy polski jacht, którym Szymon Kuczyński dwukrotnie opłynął Ziemię.
Żegnając gościnne progi stoczni, ruszamy do Sztynortu. Słońce ani na chwilę nie przestaje grzać, a na niebie czysty błękit – wymarzona pogoda na żagle, lecz jeszcze nie teraz… Siadając w busa, nie podejrzewam nawet, w jak urocze miejsce pojadę.
Olbrzymia zielona przestrzeń wokół portu to miejsce o trudnej, a zarazem ciekawej historii. Na przestrzeni lat port bardzo podupadł, jednak dzięki inwestorowi Nowy Sztynort odzyskuje swoją świetność i należne miejsce w Krainie Wielkich Jezior. Obecnie port jest zarządzany przez żeglarzy, którzy wiedzą, czego inni żeglarze potrzebują. Nie obca jest im również ochrona przyrody i historii tego malowniczego miejsca. Naszym przewodnikiem jest pan Marek Makowski – realizator wizji dotyczącej portu i jego funkcjonowania. Sporym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że Sztynort posiada strefę ciszy (miejsce dla żeglarzy którzy chcą cieszyć się przyrodą, pobyć sami ze sobą i wodą). W dość szybkim czasie, bo w ciągu dwóch miesięcy, zostały wykonane niezbędne prace. Port zaczął działać, żagiel przy kei mógł być opuszczony, a goście mogli dobrze zjeść i zadbać o siebie oraz łodzie. Jak mówi pan Marek, nie byłoby to możliwe bez zabezpieczenia finansowego, jakim dysponuje, co pozwala na realizację planów związanych z portem, jak również z pobliskim otoczeniem.
Wokół portu jest wiele miejsc, które mają historyczne znaczenie – przez lata były opuszczone i zaniedbywane, a obecnie znajdują się pod czujnym okiem inwestorów. Wśród nich warto wymienić pałac rodziny von Lehndorffów, która w XVI w. uczyniła z niego jedną z najbardziej znaczących posiadłości w Prusach Wschodnich. W murach pałacu zapisana jest również polska historia. Ostatni właściciel, Heinrich von Lehndorff, o którym prawie nikt nie słyszał, musiał żyć pod jednym dachem z prawą ręką Hitlera, Joachimem von Ribbentropem, a w rzeczywistości należał (tak jak cała jego rodzina) do polskiego ruchu oporu. Został stracony za uczestnictwo w zamachu na Hitlera.
Po lekcji historii nadszedł czas na zadbanie o podniebienia. W porcie znajduje się restauracja o wdzięcznej nazwie Pruska Baba. Dania w niej przyrządzane zadowolą nawet największego smakosza, a placki ziemniaczane z polędwiczką i sosem grzybowym, grzybki z okolicznych lasów w połączeniu z piwem kraftowym z Regionalnego Mazurskiego Browaru na długo pozostaną w pamięci.
Syci i zadowoleni, bo jakże mogłoby być inaczej, wyruszamy do Mikołajek na spotkanie z reprezentantami Stowarzyszenia Wielkich Jezior Mazurskich 2020, czyli włodarzami Giżycka, Rucianego-Nidy i Mikołajek, oraz Agnieszką Kombel-Gawlik, dyrektor Stowarzyszenia.
Zdięcia: Renata Zarzycka, Daniel Walas
Cały artykuł dostępny jest w Jachtingu Motorowym 2/2019. Kup wersję online w cenie 14,40 PLN, po kliknięciu w link.