Nessie nad Loch Ness jest wszędzie, zwłaszcza w sklepach z pamiątkami. I wcale nie jest żadnym
szkaradnym potworem, tylko sympatyczną garbatą kreaturą, zielonej barwy, z długą szyją zakończoną
małą głową, często jeszcze ozdobioną tradycyjnym szkockim beretem (rzecz jasna – kraciastym), oczywiście z pomponem. Niby nikt w nią nie wierzy, ale każdy, kto schodzi nad jezioro, uważnie wpatruje się w jego fale. No bo a nuż potwór się pokaże?
Co ma potwór do hipopotama?
Pierwsze doniesienia o potworze w jeziorze Loch Ness („loch” to po szkocku jezioro) pochodzą z VI w., kiedy pojawił się w tym rejonie św. Kolumba (niech Cię nie zmyli imię – to mężczyzna!). Oczywiście świętym jeszcze wtedy nie był – przybył z Irlandii krzewić w pogańskiej Szkocji chrześcijańską wiarę. Według opowieści był rok 565, kiedy mnich trafił na pogrzeb – miejscowi Piktowie chowali człowieka zabitego
przez potwora, a Kolumba go wskrzesił (rzecz jasna nie potwora, tylko nieszczęśnika). Inna wersja opowieści mówi, że zobaczył człowieka zaatakowanego przez potwora, ale udało mu się odstraszyć bestię znakiem krzyża, co zresztą uznano za cud. Najwięcej doniesień o potworze przyniosły lata 20. i 30. XX w.
Ktoś zobaczył wielkie zwierzę podobne do słonia, które szczeknęło (!) i zanurzyło się w wodzie, ktoś inny twierdził, że tajemnicze stworzenie przypominało wieloryba, potem wielokrotnie
opowiadano o wystających z wody garbach. Nie żałowano funduszy na szukanie potwora. Wykorzystywano łodzie podwodne, batyskafy, sonary, hydrofony (podwodne mikrofony), w 1989 r. przeczesano nawet jezioro przy użyciu płynących obok siebie 19 statków wyposażonych w echosondy.
Zagadki potwora nie rozwiązano. Zdaniem naukowców opisywane czy nawet pokazywane na zdjęciach stworzenia mogą być przetrwałym cudownie plezjozaurem (gadem, którego uznano za wymarłego w okresie kredy), nieznanym gatunkiem foki o wyjątkowo długiej szyi, orką, endemicznym gatunkiem
węgorza, jesiotra lub mało znanej ryby głębinowej – wstęgora (niedawno złowiono w Szkocji wstęgora o długości 3 m). Sugerowano też, że może fotografie pokazują dziwnie spiętrzone fale albo są po prostu zwykłym oszustwem. Co do oszustw, to do najsłynniejszych należy „odkrycie” w 1933 r. śladów, które
miały być śladami potwora, ale potem okazało się, że ich „odkrywca” zrobił je za pomocą… stojaka do parasoli, którego podstawę stanowiła spreparowana noga hipopotama. Rok później media obiegła fotografia płynącego stwora z długą szyją. Autor zdjęcia dopiero na łożu śmierci przyznał się, że do wykonania zdjęcia wykorzystał gliniany model ciągnięty przez zabawkową łódź podwodną. Mistyfikacją okazało się też zdjęcie zrobione w roku 1951, przedstawiające wyłaniające się z wody garby. Dwadzieścia
lat po jego wykonaniu świadek akcji wyjawił, że sfotografowano zanurzone w wodzie pale, do których przywiązano wypełnione sianem worki.
Ale daleko szukać… W 2005 r. dwóch podróżujących po Szkocji amerykańskich studentów znalazło wielkie „zęby”, które według nich należały do potwora. Zęby zabrano do analizy, w trakcie której eksperci stwierdzili, że są zrobione… z rogu jelenia. Trudno oceniać, czy studenci chcieli w sprytny sposób zyskać sławę, czy stali się ofiarami uknutej przez kogoś intrygi. Tak czy owak co jakiś czas temat potwora odżywa. 14 września 2011 r. miejscowy rybak, który stał na brzegu, fotografując tęczę, zwrócił uwagę na dziwne garby na wodzie – zanim zniknęły, zrobił im kilka zdjęć. Niewątpliwie za jakiś czas usłyszymy pewnie o kolejnych „sensacjach”.
Warto jednak wiedzieć, że Nessie ma siostrę! Albo przyjaciółkę – tego dokładnie nie wiadomo. Chodzi o Lizzie, jakoby zamieszkującą Loch Lochy, inne jezioro położone niedaleko od Loch Ness. Pierwsze doniesienia o niej pochodzą z roku 1929, w 1997 r. zorganizowano oficjalną ekspedycję poszukiwawczą,
ale jak na razie nawet zdjęć owej kreatury brak.
Przeczytaj cały materiał oraz inne artykuły w numerze 1/2014 Jachtingu Motorowego dokonując zakupu wersji online lub tradycyjnej.