Czy ktoś, kto nigdy nie pływał barką i doświadczenie żeglarskie ma znikome (no, może umie zawiązać węzeł na knadze i ma obsesję na punkcie klarowania lin), może spędzić tydzień, pływając barkami po cywilizowanej Europie? A jeśli chodzi o szczegóły – po Burgundii? Pewnie, że może.
Jednym z ważnych zabezpieczeń na jachtach napędzanych stacjonarnymi silnikami benzynowymi jest system wentylacji komory silnika. System ten chroni załogę przed groźnymi skutkami eksplozji łatwopalnych oparów paliwa.
W języku hiszpańskim mona oznacza małpę. Bardziej w przenośni „małpi rozum”, powstały pod wpływem przepicia. Punta z kolei to ostrze, szpic, a także przylądek, półwysep. Na Punta de la Mona małp nie ma, choć okazji do wypicia nie zabraknie. U podstawy przylądka ulokowała się mianowicie urocza marina Puerto Marina Del Este. Przewodnik imrayowski mówił, że trudno tam znaleźć miejsce i że są wysokie opłaty. Jednak tuż po głównym sezonie nawigacyjnym miejsca w marinach zazwyczaj są, a opłatę postanowiliśmy zaryzykować.
Wszystko to, co nowe i nieznane człowiekowi, przyciąga go i sprawia, że krew w żyłach krąży szybciej. A propozycji dyrektora holenderskiej stoczni Aquanaut Marka Bakkera, aby wypróbować jeden z jego jachtów podczas tygodniowego rejsu, nie mogłem odrzucić – w tamtych stronach jeszcze nie pływałem, a do tego na takiej jednostce!...
Stawanie na kotwicy wydaje się banalne. Przycisk na pilocie, kotwica w dół. Przycisk w górę – w górę. Praktyka jednak pokazuje, że są z tym problemy, od poplątania łańcucha zaczynając, na rozbiciu jachtu na Antarktydzie kończąc. Temat jest obszerny, powstało nawet kilka książek o tym – więc podzielmy go na odcinki. Na początek o technicznym wyposażeniu, problemach i ewentualnych awariach.