Co ciekawe, w przypadku E6 można również liczyć na wyjątkowe osiągi – przy jednym silniku jacht osiąga 21 w. prędkości i pływa w ślizgu, co nie jest zbyt często spotykaną cechą wyprawowych łodzi „wypornościowych”.
Zapraszam na pokład
Elling E6 sprzedawany jest w dwóch wersjach: zwykłej oraz Highline. Wersja Highline jest wysoka i jej przeznaczeniem są dalekie wyprawy morsko-oceaniczne. Wersja zwykła jest niższa i ma odpowiadać wymogom stawianym przez niemieckie drogi wodne. Testowa jednostka to oczywoście Highline.
Są trzy praktyczne możliwości wejścia na pokład: po trapie, po burcie i przez platformę rufową. Którą wybrać? Wszystko zależy od sytuacji. Pamiętasz Czytelniku film o ludziach, którzy wyskoczyli z jachtu,
żeby się wykąpać i nie mogli wejść z powrotem, bo zapomnieli wyrzucić drabinkę? Na Ellingu to się nie zdarzy. W burtach osadzono stopnie, idealnie dopasowane do wielkości stopy (spód mają wyłożony tekiem). Pierwszy raz widziałem takie rozwiązanie i uważam, że można je wykorzystać w różnych sytuacjach. Jest niezwykle praktyczne.
Kokpit na E6 jest bardzo przestronnym miejscem. Na rufie znajduje się dwuosobowa kanapa z regulowanym podparciem nóg i pleców. Regulacja siedzeń odbywa się elektrycznie (za pomocą pilota) i trzeba przyznać, że zastosowane rozwiązanie, którego sposób działania możecie obejrzeć na naszym kanale na YouTube, działa bardzo sprawnie, jest ciche i zapewnia maksimum wygody. Między fotelami jest przestrzeń zaaranżowana jako stolik z drewnianymi cupholderami i miejscem na paterę z przekąskami. Fotel po rozłożeniu przekształca się w wygodny szezląg. Piękna robota. Ta dodatkowa opcja za 20 tys. euro da każdemu użytkownikowi wiele radości z wypoczynku na skąpanym słońcem rufowym pokładzie. Tu powieka drgnąć nie powinna, bo przecież chodzi o łódź o wartości 2 mln euro, zatem wspomniany „drobiażdżek” to zaledwie niewielki procent tego, ile trzeba wyłożyć na ten luksusowy i nietuzinkowy jacht.
Tuż obok dwie ciekawostki. Na burtach zamontowane są elektryczne kabestany. Uruchamianie ich odbywa się poprzez naciśnięcie guzika zamontowanego w podłodze. Lina przechodzi przez elegancką półkluzę, obkładasz kabestan i dociągasz jednostkę do kei. Co zrobić z naddaną cumą? Trzeba ładnie ją zwinąć, może położyć na podłodze, może zbuchtować i powiesić na kabestanie? Na Ellingu E6 są specjalne szafki przy tych kabestanach, gdzie można schować nadmiar cumy. Proste rozwiązanie, ale jakie praktyczne.
Półpokłady są dość szerokie, gdy gabaryty osobników pozwolą, to mijanie się dwóch osób jest możliwe. Komunikacja dookoła bardzo bezpieczna. Pokład dziobowy to miejsce godne króla mórz i oceanów. Jest tu dość miejsca do siedzenia i leżenia. Wielki skyluk doświetla kabinę dziobową, zaś w czeluściach forpiku spoczywa kawał długiego łańcucha, który wypuszcza i wciąga potężna winda kotwiczna.
Dach jachtu wieńczy spoiler z radarem i anteną satelitarną. Spoiler składany jest elektrycznie, co umożliwia przechodzenie pod niższymi wiaduktami czy mostami.
Marka Elling to wizja jachtingu wynikająca z bardzo precyzyjnie określonych potrzeb wytrawnego jachtsmena, jakim jest Anton van den Bos. Kilkanaście lat temu, kiedy sprzedał swoje pierwsze modele E4 (mniejsza jednostka), spontanicznie skrzyknął się z dwoma innymi właścicielami Ellingów E4 i na trzech jednostkach postanowili przepłynąć ocean. Zabrali ze sobą po 1000 l paliwa w beczkach i ruszyli w rejs. Pokonanie trasy zajęło im 16 dni.
Nasz testowy jacht jest transatlantykiem i nie trzeba zabierać żadnych beczek. Zbiorniki mieszczą 5 tys. l paliwa, co w zupełności wystarcza do takiego wyczynu.
Cały artykuł dostępny jest w Jachtingu Motorowym 4/2018. Kup wersję online w cenie 14,40 PLN, po kliknięciu w link.