Melilla (czytaj: Melija) jest położona nieco na uboczu głównych żeglarskich szlaków, 120 mil od Malagi przez otwarte morze – było o niej ostatnio głośno, gdyż stąd pochodził jeden z zamachowców z Barcelony.
Melillę założyli Fenicjanie, później przejęli ją Rzymianie, a na koniec przeszła we władanie tworzącego się imperium muzułmańskiego. Muzułmanie, najeżdżając Europę, podbijając kolejne terytoria, napadając na wsie i miasta dla łupu i niewolników (a zwłaszcza niewolnic), w końcu spotkali na swojej drodze dzielnych rycerzy hiszpańskich, którzy wpierw stawili opór, a następnie, w trwających od VIII do XV w. walkach, wyparli Maurów z Hiszpanii. Walki – nieprzerwane i okrutne – trwały 700 lat! Muzułmanów wyparto aż za morze, przejmując jednak pewne placówki na wybrzeżu afrykańskim. Melilla została zdobyta w 1497 r., pięć lat po odkryciu Ameryki. Aż do XVIII w., czyli przez kolejne 300 lat, forteca była atakowana przez Berberów. W latach 1859-1894 spisano z Marokiem traktaty. Zanim to się stało, mawiano w wojsku, że godzina służby w Melilli (z punktu widzenia chwały) warta jest 30 lat służby w Hiszpanii. Zagrożenie jednak trwało aż do lat 20. XX w., kiedy to Protektorat Hiszpański opanował sytuację przez powołanie Hiszpańskiej Legii Cudzoziemskiej. I tu wkroczył na scenę generał Franco.
Cały artykuł jest dostępny w Jachtingu Motorowym 6/2016. Kup wersję papierową+online za 24,70 PLN, po kliknięciu w link.