Włosi kochają wodę. Trudno się dziwić, skoro linia brzegowa tego kraju jest dłuższa niż sieć autostrad i to pomimo tego, że właśnie we Włoszech powstała pierwsza tego typu droga. Długi sezon letni również sprzyja spędzaniu czasu na wybrzeżu. Mieszkańcy północnej części Italii mają zaś do dyspozycji kilka podalpejskich
jezior. Położone w wąskich dolinach wystawiają na próbę cierpliwość i refleks żeglarzy. Podobnie jak nasz Zalew Soliński. Każde z nich stanowi doskonałe warunki do rozwoju sportów motorowodnych.
W 1929 r. miłośnik morza, członek Mediolańskiej Ligi Morskiej wpadł na pomysł zorganizowania regat łodzi motorowych na najdłuższej rzece Włoch – Padzie (wł. Po). Płynie on od granicy z Francją w poprzek całego kraju i wpada do Adriatyku w mieście Chioggia. Rajd Pawia–Wenecja, bo pod taką nazwą odbywają się zawody, składa się z trzech odcinków z pomiarem czasu, między którymi jest on zatrzymywany, a łodzie transportowane są drogą wodną lub lądową, w zależności od głębokości koryta. Rzeka jest bowiem bardzo kapryśna. Już starożytni Rzymianie borykali się z jej wylewaniem. Mimo że starali się ją uregulować, proces ten do dziś nie przynosi pożądanych efektów. Czasem rajd trzeba było odwoływać, tak było także w tym roku – w zamian zorganizowano zaś zawody zastępcze na o połowę krótszej trasie. Nie oznacza to, że zagrożenia są tylko lokalne – piloci łodzi często zabierają na pokład nawigatorów, którym znane są przeszkody czyhające na całej czterystukilometrowej trasie.
Od początku na starcie w Pawii stawały bardzo różnorodne konstrukcje, mocno czerpiące z rozwiązań technicznych będących dziełem pionierów lotnictwa, nazywanego też przecież żeglugą powietrzną. Sporty motorowodne zawsze były poligonem doświadczalnym, także dla urządzeń trafiających później na poligony wojskowe. Wśród uczestników znalazł się zaś Vittorio Mussolini – producent filmowy, pilot włoskiej armii, syn Benita. Rajd był kiedyś ważnym wydarzeniem, o czym świadczą relacje filmowe z przedwojennych edycji. Wtedy kamer nie widywało się na lokalnych imprezach. Dziś różnorodność konstrukcji dopuszczanych do startu została zachowana. Różne kategorie łodzi wyścigowych uzupełniają skutery i klasy dla jednostek turystycznych. Startować można niemal na wszystkim, co osiąga prędkość przynajmniej 60 km/h. Czyli taką, jaką udało się osiągnąć zwycięzcy dopiero w szóstej edycji. Dzisiejsze najszybsze jednostki płyną trzykrotnie szybciej.
Cały artykuł przeczytasz w Jachtingu Motorowym 5/2013. Dostęp online do numeru tutaj.