Awantura zaczęła się, gdy Maurice i Jill Phillips, żeglarze angielscy, zawinęli do Belgii, gdzie tamtejsze służby celne wykryły czerwonego diesla w ich zbiornikach. Czerwony diesel to specjalnie barwione paliwo, stosowane m.in. do celów grzewczych. Nie różni się ono składem od paliwa napędowego i w Wielkiej Brytanii wolno je używać do napędu jachtów - a z powodu niższego podatku jest znacznie tańsze. Użycie z kolei czerwonego lub zielonego diesla w UE jest zakazane, i tępione z całą, czasem wręcz obłąkańczą surowością.
Brytyjscy żeglarze zostali ukarani grzywną 500 euro za posiadanie w zbiornikach paliwa zatankowanego w Anglii. Ich oburzenie znalazło ujście w licznych artykułach zniechęcających do odwiedzin Belgii - podchwyconych przez media i publiczność. Nacisk okazał się tak duży, że brytyjski związek żeglarski RYA zwrócił się do władz. Władze z kolei powołały Europejską Grupę do spraw Podatków Pośrednich, która przedyskutowała temat.
Pierwszym efektem rozmów jest uzgodnienie, że władze Belgii nie będą karać żeglarzy przypływających z Anglii z czerwonym paliwem w zbiornikach. Warunkiem jest posiadanie dowodu zakupu paliwa w Wielkiej Brytanii (wraz z zapłaconym odpowiednim podatkiem).
Można jedynie smutno odnieść się do działalności polskich związków żeglarskich czy motorowodnych, kompletnie biernych w znacznie poważniejszych sprawach dotykających żeglarzy.