Startowaliśmy z Żuławek, do których przyjechaliśmy w środę po południu, robiąc po drodze zakupy w „Biedronce”. Było to bardzo dobre posunięcie, gdyż w trakcie rejsu przekonaliśmy się, że na Kanale jest bardzo mało punktów na brzegach, do których można dobić barką mającą 60 cm zanurzenia. Musieliśmy o tym pamiętać, by przezornie zaopatrywać lodówkę.
Barkę, o nazwie „Konsul”, wyczarterowaliśmy z założonej przez pana Daniela Domagalskiego firmy iCzarter.pl, działającej na Żuławach od trzech sezonów. Płynęliśmy czteroosobową załogą, choć na naszym hausbocie mogłoby spać dwa razy więcej osób. Barka czekała na Szkarpawie w Żuławkach, w prywatnej marinie należącej do pana Janusza. Już od pierwszych chwil, od pierwszych wymienionych zdań dałam się bez oporów zauroczyć opowieściom o przeszłości oraz teraźniejszości Żuław, które dla obu panów (Daniela i Janusza) są wymarzonym miejscem na ziemi. Pan Janusz, emeryt, przeniósł się do Żuławek z Sopotu. Mieszka na lądzie w starym domu, wybudowanym w dawnym, tutejszym stylu, albo na wodzie na wielkiej barce mieszkalnej. Żuławy kocha. Niemal płacze nad każdym zaniedbanym domem podcieniowym, a nawet nad każdym zapadającym się, wiekowym budynkiem gospodarczym. Pan Daniel zaś od razu powiedział: – Jestem stąd. Urodziłem się w Sztumie. Na Żuławach chcę żyć i pracować. Mam już pięć dużych barek oraz jedną dwuosobową. Ta mała jest skromniej wyposażona niż duże, gdyż nie ma łazienki. Zamierzam nadal rozwijać swoją firmę i propagować turystykę barkami po Żuławach.
Wchodzimy na pokład
Troje z naszej załogi w przeszłości już pływało barkami. Dla czwartej załogantki, Wandy, był to dziewiczy rejs. Patrzyłam więc, jak zareaguje na wyposażenie „Konsula”. Przede wszystkim zdziwiła się, że można w nim swobodnie stać, że jest stół, kuchenka z lodówką, a nawet łazienka. Równie miło zaskoczyła ją „sypialnia”, czyli kabina na rufie z podwójnym łożem oraz wygodnymi szafeczkami. Obok znajdowała się druga, bliźniacza kabina, w której zamieszkał Jacek. Ja z mężem Funiem wprowadziłam się do bardzo obszernej kabiny dziobowej. W salonie, po złożeniu stołu mogłyby spać na wąskich kanapkach za dnia służących do siedzenia, jeszcze dwie osoby. Sterówka znajdowała się na pokładzie rufowym. Była zabudowana, dobrze przeszklona, a za nią, prawie na poziomie wody, urządzono mały pokład kąpielowy, wyłożony drewnem teakowym. Pokład ten stanowił przedłużenie rufy, na którym stała skrzynia sprytnie okrywająca przyczepny silnik i wyciszająca jego pracę, znacznie poprawiając komfort pływania.
Więcej na ten temat można przeczytać w Jachtingu Motorowym 4/2016. Dostęp on-line do całego numeru tutaj w cenie 14.40 PLN.
Fot. Stefan Zubczewski