Rejs barką po Holandii rozpoczęliśmy 1 czerwca 2013 r., w sobotę po południu. Wypłynęliśmy z mariny Loosdrecht znajdującej się 25 km na południowy wschód od Amsterdamu, gdzie znajduje się baza Locaboat, firmy, z której wyczarterowaliśmy barkę na tydzień. Gładko przeszliśmy procedurę obowiązującą przed wejściem na pokład – instruktaż obsługi barki, omówienie trasy rejsu, uiszczenie dodatkowych opłat (za ubezpieczenie i sprzątanie po rejsie, wypożyczenie GPS-a, kupienie dokładnej mapy dróg wodnych). Najwięcej czasu i uwagi poświęciliśmy trasie rejsu, ponieważ w Holandii zależy ona nie od przebiegu kanałów – te są po prostu wszędzie – lecz od... wysokości barki.
Dużo mostów, mało śluz
Rzecz w tym, że nad kanałami gęsto poprzerzucane są mosty zwodzone albo niezwodzone, czyli stałe. Pod stałymi, z reguły bardzo niskimi, nie mieszczą się barki, taka jak nasza o wysokości prawie trzech metrów. Tak więc kanały z niskimi stałymi mostami były dla nas niedostępne. Śluz na kanałach jest natomiast mało, gdyż cała Holandia to jedna wielka, (prawie) wypoziomowana depresja. Śluzy praktycznie nie mają znaczenia dla barkowiczów. Znaczenie mają mosty, jak już wspomniałam, niezwodzone, zawieszone nisko nad wodą. Płaskie łódki, czyli szalupy i motorówki bez kabin mogą pod nimi przepłynąć, wyższe już nie. Mogliśmy pływać tylko tymi trasami, na których były mosty zwodzone. Przechodzenie przez taki most zabierało nam sporo czasu i decydowało o dystansie, jaki mogliśmy pokonać w ciągu dnia.
Lubiłam patrzeć, jak otwierają się zwodzone mosty. Najczęściej podnosiło się jedno lub dwa skrzydła mostu. Pod mostem na poprzecznych szynach siedziały czasem gołębie i gdy most unosił się do góry, biegły drobnymi kroczkami do przodu, niczym na obracającej się beczce, aby nie spaść. Mijaliśmy mosty obrotowe – skrzydło otwierało się jak brama; unosiło się na rolkach, a także podnosiło się na czterech filarach – tulejach. Przejazdy przez mosty i śluzy były płatne od 1,50 do 6 euro – trzeba było mieć pod ręką drobne. Opłatę pobierał pracownik obsługujący most. Stawał na brzegu i wyciągał w stronę barki wędkę, na której końcu wisiał holenderski chodak – zapłatę wkłada się do chodaka. Mosty czynne były od 9 rano (w Utrechcie od 10.00) do 20.00, ale pracownicy mieli dwie przerwy w ciągu dnia: od 12.30 do 13.30 i od 15.30 do 16.30 (trafialiśmy na wyjątki od tej reguły). Przepływaliśmy dziennie ok. 20 km. Wyjątkiem był czwartek. Przepłynęliśmy wtedy 50 km, czyli trasę z Goudy do Utrechtu. Zajęło nam to cały dzień i było trochę nużące.
Wszędzie kanały
W Holandii nie ma widoku bez kanału, lecz wbrew temu, co powszechnie się przypuszcza, można trafić na widok bez wiatraka. W przeszłości kanały powstawały wcześniej niż drogi i dużo wcześniej niż wiatraki, gdyż te ostatnie pojawiły się w Europie dopiero w średniowieczu. Przodkowie Holendrów osiedlili się na bagnistym terenie u brzegów Morza Północnego, leżącym w depresji. Teren ten osuszali przez całe stulecia, kopiąc kanały, a z ziemi wydobytej z dna zatoczek morskich usypywali prostokątne wyspy, nazywane tu polderami. Holendrzy mawiają o sobie, że Bóg stworzył świat, a oni stworzyli swój kraj. Na osuszonym lądzie stawiali chałupy i nie chodzili do siebie w odwiedziny na piechotę, lecz pływali łódkami – tak właśnie powstawała Holandia. Proces ten (krok po kroku) można obejrzeć w Amsterdamskim Muzeum Historycznym. Pisze się o Holandii, że to kraj wydarty morzu i widać to, gdy płynie się barką, gdy z bliska dostrzega się umocnienia brzegów, różne faszyny, głazy, słupy wbijane w bagnisty grunt, czyli to wszystko co trzyma ziemię przed zsunięciem się do wody. Gdy zatem płyniesz przez wieś, to widzisz, że na jednym prostokącie obwiedzionym kanałem pasą się owce, na następnym krowy, potem widzisz ścięte siano, a obok nieścięte, następnie owce, a po nich znów krowy itd. Płaskie, równe pola biegną po horyzont, żadna górka nie zatrzymuje Twojego wzroku, ponieważ Holendrzy nie usypali sobie górek, naturalnych zaś praktycznie nie mają. Najwyższym szczytem jest Vaalseberg w Limburgii, który łatwo jest przeoczyć, gdyż sięga tylko na 323 m n.p.m.
Podoba Ci się ten artykuł? Znajdziesz go w całosci w JM 9/2014. Wykup dostęp do całego wydania w cenie 14.40 PLN.