Każda łódź je ma, chociaż nie każdy armator z nich korzysta. Bywają małe, duże, ładne, brzydkie lub też kolorowe i przeważnie nietanie. Często słyszę pytanie początkujących wodniaków: „A po co mi te plandeki?”. Odpowiedź jest bardzo prosta. Bez nich łódź bardzo traci na swojej funkcjonalności, a w niektórych sytuacjach użytkowanie jednostki bez plandek staje się wręcz niemożliwe.
Plandeki wykonywane są ze specjalnego materiału tapicerskiego, który nie
przepuszcza wody i jest bardzo odporny na działanie wilgoci i słońca.
W zależności od typu łodzi dostępne są różne plandeki. Na małych jednostkach pływających występują plandeki kokpitu oraz plandeki kokpitu dziobowego. Są to plandeki postojowe, a pływanie z nich jest niemożliwe.
Aktualnie niemal w każdej łodzi dostępny jest też daszek bimini top. Jest zamontowany najczęściej na metalowym stelażu nad kokpitem, którego celem jest jego ochrona przed nadmiarem promieni słonecznych. W większych jednostkach stocznie oferują pakiet dodatkowych plandek bocznych do daszku bimini. Umożliwia on na pełne zamknięcie kokpitu i utworzenie tzw. namiotu. Pełne zamknięcie pozwala pływać w deszczu bez odczucia jakiegokolwiek dyskomfortu, osłania od wiatru i umożliwia spędzanie czasu na jachcie nawet wtedy, gdy pogoda nie sprzyja wodniakom. Te plandeki absolutnie nie przeszkadzają w normalnym użytkowaniu łodzi.
Niektóre stocznie proponują pakiet plandek typu camper. Jest to zestaw bardziej rozbudowany niż standardowy, który ma jeszcze dodatkowy stelaż w tylnej części kokpitu, dzięki któremu plandeka w tylnej części jest wyższa i schodzi na rufę pod kątem prostym, a nie po skosie, jak jest to w wypadku standardowego pakietu plandek bocznych. W jachtach motorowych dodatkowo można spotkać plandekę na mostek. Nie jest to nic innego, jak plandeka kokpitu, ale zakładana na mostek. W jachtach typu coupé znajduje się tylko jedna plandeka pozwalająca na pełne zamknięcie rufowej części kokpitu, gdyż pozostała jego część jest ograniczona przez twardy dach połączony superstrukturą z szybami w kokpicie.
Cały artykuł przeczytasz w Jachtingu Motorowym 7/2012. Dostęp online do całego numeru tutaj w cenie 14.40 PLN