Wejście do portu (a jest to tylko port jachtowy), dobrze osłonięte falochronem, jest od zachodu.
Trzeba uważać na płycizny, bo do brzegu i plaż jest tu już bliziutko, ale tor wodny jest bezpieczny. W główkach (szerokość wejścia to 80 m) sonda pokazuje płaskie dno i 7 m głębokości. Oczywiście meldujemy
się kapitanatowi przez UKF-kę i czekamy z duszą na ramieniu na informację, czy są wolne miejsca w marinie... Są! Cumujemy. W sumie jest tu 915 miejsc dla jachtów od 8 do 50 m długości, głębokości w porcie sięgają od 6 do 3 m.
Krótka historia
Trudna to sztuka, żeby w okolicy o burzliwej i długiej historii mieć tradycję zaledwie niespełna półwieczną. Puerto José Banús oddano uroczyście do użytku w 1970 r., jako wybudowane od podstaw miasteczko – marinę. Nadano mu imię przedsiębiorcy i zaufanego człowieka gen. Francisco Franco. Namówił on caudilla do inwestowania w turystykę w biednym wcześniej regionie Andaluzji – i, jak widać, odniósł pełny sukces. Trzeba tu dodać, że spiritus movens w tej dziedzinie był książę Hohenlohe, który jako pierwszy wpadł na pomysł zbudowania w Marbelli luksusowego kompleksu wypoczynkowo-hotelowego dla ludzi o równie błękitnej krwi i o równie zasobnym portfelu. Architekt Noldi Schreck poznał przy tej okazji Joségo Banúsa i przekonał go, że najlepszą formą budowanego od podstaw centrum turystycznego będzie tradycyjnie wyglądające miasteczko – i tak też się stało. Puerto José Banús to unikat urbanistyczny, zaprojektowany całościowo, włącznie z portem, przez jedną osobę – właśnie Noldiego Schrecka. Uroczyste otwarcie zgromadziło całą śmietankę towarzyską Europy i świata, m.in. księcia Rainiera i księżnę Grace z Monako, Romana Polańskiego, Agę Khana, pioniera transplantologii serca dr. Christiaana Barnarda i innych. Za zawrotna sumę 125 tys. peset śpiewał dla nich młody wówczas Julio
Iglesias, zaś 300 kelnerów z Sewilli, obsługując 1700 gości, podało w sumie 22 kg kawioru... Od tej pory często można tu spotkać Don Juana de Borbón, księcia Barcelony, króla Fahda z Arabii Saudyjskiej z bratem – księciem Salmanem lub belgijską parę królewską I przywódców państw całej Europy. Chętnie
tu zawijają także artyści, częstym gościem bywa laureat literackiej nagrody Nobla Camillo José Cela, a także Julio Iglesias, Lola Flores, Antonio Banderas, Miguel Indurain, Ringo Star, Barbara Streisand, Prince, Mick Jagger, Elizabeth Taylor, Rod Stewart, Niki Lauda, Hugh Grant, Luis Miguel i Mariah Carey. Jak widać, lista jest imponująca, a to tylko wisienka na torcie...
Wypocząć
To miejsce, jako się rzekło, zaplanowano dla turystyki oraz wypoczynku. Wokół mariny rozciągają się piękne plaże, letni klimat zaś zaprasza do kąpieli. Zaledwie 6 km stąd mieści się należący do księcia Hohenlohe Hotel Marbella Club, do najbliższego lotniska międzynarodowego – Malaga Airport – jest tylko 60 km. Uliczki Puerto Banús są pełne luksusowych sklepów, galerii sztuki oraz restauracji. W pobliżu jest Aloha Golf Club i Plaza del Toros – stadion do walk byków (w końcu to Hiszpania). Od niedawna miasto zdobi wielka rzeźba nosorożca dłuta Salvadora Dalí („Rinoceronte vestido con puntillas”), stworzona przez
artystę w 1955 r. na potrzeby surrealistycznego filmu „La aventura prodigiosa de la encajera y el rinoceronte”. Tylu luksusowych samochodów i wspaniałych superjachtów naraz chyba jeszcze nie widziałem. Wszystko tu tętni życiem w tym specyficznym, wakacyjnym rytmie wyluzowanego odpoczynku.
José Banús naprawdę był wizjonerem, a jego zrealizowana myśl stała się – chyba mimowolnie – pomnikiem skądinąd ponurego reżimu, który jednak, nim upadł, pchnął Hiszpanię w stronę rozwoju turystyki.
Artykuł ukazał się w numerze 9/2011. Możesz uzyskać dostęp do całego czasopisma tutaj.