Ja myślę, że to wszystko przez unijne przepisy dotyczące przewozu krów. Dawniej bydło woziło się jak bydło. Poganiało pałkami, pakowało do zatłoczonych wagonów, pędziło z krzykiem. Przyszła Unia i zmieniła. Teraz krowy trzeba transportować w klimatyzowanych pojazdach, zapewniać im muzykę, masaż i trenera rozwoju personalnego. Siłą rzeczy po poprzednim systemie zostało sporo sprzętu i ludzi. Sprzęt i część ludzi wykorzystano do stworzenia irlandzkich tanich linii lotniczych. Niestety, ci, którzy nie nadawali się do latania, zostali bez pracy. I wydaje mi się, że w ramach programu terapii zajęciowej znaleźli zatrudnienie w polskich marinach.
Ogólnie przyjmuje się, że żeglarz to człowiek bogaty i wydający pieniądze.
Bo opłaty typu 10 zł za metr łódki za dzień to trzy razy więcej, niż zarabia kasjerka w Biedronce. I jako człowiek płacący takie pieniądze mógłby oczekiwać odpowiedniego traktowania. Nic bardziej mylnego. Wpływa się np. do Helu. Przyjeżdża rowerem pan z kasą fiskalną, kasuje należność. Czyli: można iść na miasto, można iść do toalety... Nie, nie, nie. W toalecie (kontener) płaci się osobno, a na miasto nie można iść, bo przez radio Jaśnie Pan Bosman domaga się (na kanale publicznym i nieszyfrowanym) masy danych osobowych, jak nazwiska, rok urodzenia i numer kołnierzyka. I każe powtarzać, aż usłyszy meldunek na ulubioną, wojskową modłę. Dlaczego pan na rowerku nie może sobie tych rzeczy zanotować, nie wiem.
Zamów wersję on-line i doczytaj felieton (oraz całe wydanie) do końca.