Stocznia Fairline znana jest z pięknych jachtów o wspaniałych walorach nautycznych, co zawdzięcza m.in. wieloletniej współpracy ze znanym designerem Bernardem Olesińskim. Jednakże zaprojektowanie nowych 48-stopowców zleciła pracowni J&J należącej do słoweńskiej grupy Seaway. Podziwiajmy efekt.
Dostawca usługi
Targa 48 Open to pierwszy Fairline, którego kadłub wylaminowano w całości metodą infuzji. Polega ona na podciśnieniowym podawaniu żywicy do formy, dzięki czemu żywica znacznie lepiej wypełnia pory materiałów przekładki, niż zdołałby to uzyskać nawet najzdolniejszy szkutnik. Powstała w rezultacie skorupa jest nawet dwukrotnie wytrzymalsza, a przy tym do 30 proc. lżejsza. Mniejsza masa własna przekłada się na konieczność zamontowania słabszych, a więc znowu mniejszych motorów. Jeśli dodać do tego kolejną nowość w produkcji tej stoczni – zoptymalizowanie kadłuba do napędów IPS – otrzymujesz jacht o większej przestrzeni użytkowej.
Producent wyczekał z wprowadzeniem technologii laminowania infuzyjnego, aż konkurenci ją dopracują – niech kto inny ponosi koszta. Zdecydował się ją wdrożyć dopiero teraz, kiedy pozbyto się już „chorób wieku dziecięcego”. Użycie napędów Volvo Penta IPS to też nowość w ofercie Fairline. Dotychczas preferowano wyprowadzenie napędu prostymi wałami jako bardziej niezawodne.
Ciekawostką jest fakt, że na tym samym kadłubie Fairline postanowił zabudowywać aż trzy różne wersje pokładu. W ten sposób za jednym zamachem wprowadził do oferty trzy nowe modele: Targa 48 Open, Targa 48 GT oraz Squadron 48. Pierwszy spośród nich, dziś przeze mnie testowany, jest najlżejszy i najbardziej „sportowy”. Nic dziwnego, że producent deklaruje, iż tym modelem można wykręcić nawet 32 knoty! Ale czy to się potwierdzi? Za chwilę sprawdzę.
Zapoznaj się z testem. Wykup dostęp do tego materiału.