Nie
ma różnicy pomiędzy żeglarzem a motorowodniakiem, bo
motorowodniak też musi wiedzieć, skąd wieje wiatr. Żeby mu nie
gasiło cygara przy odpalaniu.
J.P.
– Na początek opowiedz proszę o tych ciekawostkach, które tutaj
podziwiamy. To zestaw podróżny?
W.J.
– Wziąłem ze sobą kilka podstawowych akcesoriów, które każdy
cigar aficionado powinien ze sobą mieć. Celowo nie używam słowa
palacz, bo palacz kojarzy się bardzo pejoratywnie z palaczem
papierosów, więc używa się raczej takiego sformułowania jak
aficionado, w domyśle cigar aficionado. W czasie podróży cygara
przechowuje się w humidorze podróżnym – małej, cedrowym
pudełku. Służy on dosłownie kilka dni, dlatego że nie bardzo
trzyma wilgotność, nie jest bardzo szczelny – bardziej chodzi o
zabezpieczenie mechaniczne. Podobnie to skórzane etui na trzy
cygara. To wszystko jest robione w Hiszpanii. Hiszpańska skórka,
piękna. Oczywiście, kolory Cohiby, czarny i żółty oraz logo
Cohiby – głowa Indianina z włosami związanymi w kok – jako
symbol tytoniu, bo w końcu Europejczycy nie wynaleźli tytoniu,
tylko go odkryli na Antypodach.
–
Chyba tak naprawdę dowiedzieli się od Indian, co to jest?
–
Jak to mówili pierwsi podróżnicy, którzy odkrywali tamte rejony
świata – Indianie „piją dym”. Nie wiedzieli, co oni tam
robią, stąd to „piją dym”. Zresztą Indianie sami tak to
nazywali. Wracając do akcesoriów – etui możesz użyć na czas
wyjścia wieczorem, by zabrać ulubione cygara. Tak naprawdę służy
ono przede wszystkim ochronie mechanicznej, jeśli nie masz cygar w
tubach. Tuba jest ochroną mechaniczną, a przez to, że jest
szczelna, utrzymuje cygara we właściwej wilgotności. Ale jeżeli
nie masz cygar w tubie, to możesz zabierać albo w pudełko typu
travel humidor, które jest wielkie, więc nadające się raczej do
podręcznego bagażu, albo etui pozwalające, dzięki swoim
rozmiarom, zabrać je do kieszeni.
–
A po jakim czasie od wyjścia ze sklepu powinno się umieścić
cygaro w humidorze lub spalić?
–
Odpowiem pytaniem na pytanie: a gdzie te cygaro kupiłeś? Na Kubie,
gdzie jest wilgotność 75%-82% cały czas, nie potrzeba humidora.
Tam jeden cały kraj jest wielkim humidorem. Jeśli chodzi o nasz
klimat – oczywiście latem, kiedy wilgotność jest dosyć duża,
cygaro może ten dzień, dwa być przetrzymane poza humidorem, czyli
poza pojemnikiem, które pozwala mu się w jakiś sposób nawilżyć.
Natomiast jeśli jest to zima, mroźna zima, wilgotność jest rzędu
15%, góra 20%, cygaro traci swoją naturalną wilgotność
błyskawicznie. To jest kwestia godziny, półtorej.
–
Czyli na dobrą sprawę trzeba by przyjść do La Casa, wybrać
swoje cygaro, usiąść i je zapalić. Ewentualnie wyjść za róg i
zapalić – czego bym nie polecał, zwłaszcza w zimie, bo to żadna
przyjemność.
–
La Casa del Habano, czyli dosłownie tłumacząc „dom kubańskich
cygar” to jest to miejsce, gdzie chodzimy celebrować, to jest
miejsce, gdzie chodzimy przeżywać. Nie uciekamy z cygarem na
zewnątrz, bo to jest specjalnie stworzone miejsce dla aficionados,
by przyszli i degustowali na miejscu.
–
Takiego miejsca do tej pory w Polsce brakowało. Jesteś też
przedstawicielem kompanii Habanos – to chyba duży honor, bo z tego
co się orientuję, oni starannie wybierają swoich przedstawicieli.
–
Byłem bardzo zaszczycony, kiedy rzeczywiście po kilku latach
negocjacji, Habanos mimo wielkości różnych firm, które starały
się, żeby być przedstawicielem Habanos w Polsce, wybrało mnie i
to, co ja prezentuję. To, co mi się bardzo podobało i zostało
docenione – Habanos pracuje z ludźmi, biznes to są ludzie, którzy
podchodzą do pracy z pasją. Ponadto ja i grono moich przyjaciół,
którzy tworzymy ten biznes w Polsce, wszyscy jesteśmy aficionados.
Dla nas jest to praca i dla nas jest to pasja. Jest to hobby i jest
to zajęcie, które też zawodowo robimy. Jest to łączenie
przyjemnego z pożytecznym.
–
Czyli najpiękniejsza forma pracy, a i chyba przyjemności i
wypoczynku, bo kiedy robię to, co lubię i mi jeszcze za to płacą
– czy może być coś piękniejszego?
–
Absolutnie nie (śmiech).
–
Zadam pytanie trochę z innej beczki. Pływałeś już kiedyś?
Opowiedz o Twojej historii na wodzie i czy się to w jakiś sposób
wiąże z historią tytoniową. Może dopłynąłeś kiedyś na Kubę?
–
Muszę przyznać, że więcej czasu spędzałem na jachtach żaglowych
niż na jachtach motorowych, niemniej miałem przyjemność kilka
razy gościć na dobrym jachcie motorowym, tak jak gościmy dzisiaj.
Nie da się może zapalić na jachcie płynąc, raczej kiedy siedzimy
sobie i odpoczywamy, kiedy delektujemy się. Na samą Kubę jachtem
nie dopłynąłem, doleciałem tam samolotem. Nie znaczy to, że
trudno jest dopłynąć. Jeżdżę tam od ośmiu lat i staram się
być co roku z racji pasji i z racji też spraw zawodowych. Na Kubie
różne mariny rozwijają się w dość intensywnym stopniu i sport
motorowy w bardzo fajny sposób się łączy z tą ziemią obiecaną
dla cygarowca. Jest taka słynna marina Hemingway w Hawanie, miałem
przyjemność tam dwa razy być. Oczywiście stoją tam wspaniałe
jachty. Ostatnio byłem tam, kiedy przypłynął jakiś jacht pod
banderą chyba Bahama. Był tak fantastyczny, że nawet turyści z
naszej hemisfery podchodzili i robili sobie sesje fotograficzne.
Wracając do pytania – wydaje mi się, co zresztą wielokrotnie
widziałem, że każdy kto do tej Kuby w końcu dopłynie, wcześniej
czy później nie odmówi sobie, by będąc w dobrej marinie, nie
wypić szklaneczki dobrego kubańskiego rumu i nie zapalić dobrego
kubańskiego cygara. Tym bardziej, że nigdzie, naprawdę nigdzie tak
nie smakuje cygaro, jak na Kubie. Jest takie poczucie miejsca, czasu,
sytuacji. To trzeba sprawdzić samemu.
–
Wróćmy na chwilę do kwestii samych cygar. Wiadomo, że
wszystkie te cygara klasy premium produkowane są ręcznie. Fabryki
cygarowe to tak naprawdę są manufaktury. Czy to prawda i ile prawdy
w tych cudnych legendach o spoconych udach powabnych Kubanek?
–
I jeszcze do tego należy dodać, że dziewic, tak?
–
Oczywiście!
–
Śmiejemy się, że na Kubie taki minimalny wiek, kiedy można
pracować, jeśli się nie mylę, to jest chyba szesnaście lat. W
tym wieku podobno nie ma już dziewic na Kubie, więc nie mogą
zwijać cygar na swoich jędrnych udach...
–
Szkoda... Co w takim razie przyciągnęło Cię do cygar, skoro
nie urok kubańskich dziewic? Skąd to bycie aficionado?
–
Powiem Ci, że sprawiło to zupełnie przypadkowe spotkanie bardzo
dawno temu. Pierwsze moje cygaro zapaliłem w Stanach. Pamiętam do
tej pory, to była chyba 73. ulica Upper East Side w Nowym Jorku,
pierwsza połowa lat 90-tych , klub bluesowy. Poszliśmy posłuchać
dobrej muzyki. Naturalne było, że pali się cygara, słuchając
jazzu czy bluesa. Mój przyjaciel zaproponował mi spróbowanie.
Nigdy wcześniej nie paliłem cygar ani papierosów. Nigdy w życiu
nie trzymałem papierosa w ustach. Powiedziałem „Dlaczego nie?”.
Tutaj chwała mu za to, co później przekładałem na kolejnych
aficionados, których wciągałem do tego hobby i do tej pasji –
zaproponował mi cygaro dopasowane do sytuacji, do charakteru, do
moich oczekiwań. Delikatne, nie mocne, nie treściwe, niezbyt
pikantne, nie takie, które by przytłoczyło. Tylko cygaro, które
zafascynowało mnie. Znalazłem tę atmosferę – dobry fotel, dobra
skóra, przyciemnione światło, świetna muzyka i jakaś
szklaneczka, dobry single malt. Nie wiedziałem, że tym doskonałym
połączeniem jest właśnie świetne premium cygaro plus dobry
markowy alkohol. Oczywiście alkohol do degustacji, który smakuje
się czując każdy łyk, każdą kroplę. I to był moment, kiedy
rzeczywiście powiedziałem „Łał! To coś, co mnie zachwyciło!”.
Następne cygaro i następne – zacząłem odnajdować różne
charaktery, smaki, aromaty, moce, formaty, czyli wielkości,
dopasowane do czasu palenia i okazało się, że jest to wspaniały
sposób na spędzanie czasu, ale nie tylko jako hobby.
–
Odkrywanie piękna chwili. Jak widzę, pochłonęło Cię,
podobnie jak mnie, to delektowanie się chwilą. Dopełniamy to
delektowanie się odpowiednimi używkami, odpowiednim towarzystwem i
otoczeniem.
–
Dokładnie tak. Świadomie i celowo szukam momentu, oczekuję chwili,
kiedy będę mógł zapalić. Planuję taki moment jako sytuację w
ciągu dnia, która mnie odpręża ,daje mi przyjemność, ale relaks
i spokój.
–
To jest właśnie ta różnica – od lat jestem fajczarzem i dla
mnie ta fajka, a dla Ciebie cygaro ma być chwilą odpoczynku, ma być
wytchnieniem od codzienności. I tym się właśnie różni od
papierosa, który jest taki hamburgerem: wyskakujesz na przekąskę,
która ani nie jest zdrowa, ani nie jest smaczna i daje Ci jedynie
namiastkę.
–
Często jestem pytany, czy cygaro to jest nałóg. Papieros, jak
powiedział któryś z moich znajomych, to jest moment, w którym
karmisz nikotyną swojego raka. Cygaro jest czymś takim jak dobry
koniak czy dobre whisky w stosunku do alkoholu jakim jest wódka . To
nie jest nałóg, to jest przyjemność. To jest degustacja,
delektowanie się tymi zaklętymi w tych liściach tytoniu mocą,
wiedzą, pasją. To jest to, do czego, jak się okazuje i cygara, i
dobre alkohole zostały stworzone. W końcu nie bez powodu wczesne
mocne alkohole znane w Europie nazywano „wodą życia”. Stąd
zresztą nazwa „whisky” – „uisce beatha”, czyli „woda
życia” po gaelicku. Ją się smakuje, spożywa w niedużych
ilościach. Służy właśnie delektowaniu się chwilą. Czyli nie
jest to hamburger, o którym rozmawialiśmy.
–
Chyba warto w tym momencie propagować określenie „degustacja
cygara”, w odróżnieniu od palenia cygara. Właśnie dlatego, że
to jest coś, co robi się na spokojnie i dla smaku, prawda?
–
Papierosa palisz w biegu, w chwili, w przystanku, w samochodzie,
przed biurowcem, gdzie pracujemy. Inaczej jest z cygarem –
planujesz ten moment, kiedy zapalisz, usiądziesz, zrelaksujesz się
i wyluzujesz. Cygaro wymaga czasu. Nie można go palić w pośpiechu,
bo czas jego degustacji jest dużo dłuższy niż papierosa, a poza
tym jest to zupełnie inny odbiór tytoniu. Cygarem się nawet nie
zaciągasz, więc jeśli jest to nałóg, to poszukiwania smaku,
degustacji aromatu. Nałóg poszukiwania piękna. Skojarzyła mi się
taka parafraza, czym jest cygaro w stosunku do innych używek
tytoniowych. Znany
aktor Jeremy Irons podsumował właściwie kwintesencję cygara:
„Smoking tobacco is like having sex. Smoking
cigars is like making love”.
–
Opowiedz jeszcze o specyficznym aromacie. Cygaro rzadko ma dym
aromatyczny, taki, który byłby przyjazny dla osób niepalących i
siedzących w pobliżu. Panuje przesąd, że im lepsze cygaro, tym
bardziej śmierdzący dym. Ale teraz pytam Ciebie – eksperta, jak
to jest z tym dymem cygarowym?
–
Muszę, niestety, zanegować to, co powiedziałeś. Zobacz, jeśli
zdejmiemy z cygara banderolę, która określa markę, jak etykieta
na butelce wina, co widzisz, kiedy zdejmiesz banderolę?
–
Tylko liść okrywowy.
–
Ewentualnie, jeśli patrzysz od stopy, widzisz zwinięte wewnątrz
liście. Zanim dokończę odpowiedź na to pytanie – są dwie
szkoły samej celebracji palenia cygara. Szkoła europejska, bardziej
angielska, nakazuje zdjąć banderolkę i nie afiszować się z tym,
co palę. Tylko pokazywać otoczeniu aromatem dymu, spalonego
tytoniu, co ja palę – w sensie jakości. Szkoła amerykańska
nakazuje raczej pozostawić. Brak oryginalnej Cohiby na oficjalnym
rynku amerykańskim powoduje, że kiedy tę Cohibę się w końcu
ma, stara się to pokazać, więc banderolki się nie zdejmuje.
Cygaro to jest blend. To jest od trzech do sześciu liści, które są
zwinięte razem. Każdy liść w zwiniętym cygarze może być z
innego rocznika, z innej gleby, z innej fermentacji, z innego
nasłonecznienia. Każdy ma swój osobny charakter. Dopiero
połączenie, podobnie jak w koniakach – „eau-de-vie”, tworzy
pewien wspólny niuans, wspólny charakter. O jakości cygara
świadczy też aromat tytoniu, czyli to, co się roznosi. Kiedy
możesz poczuć w dobrym cygarze, że jest zrobione z dobrego
tytoniu? Jeśli palisz je i – powiemy kolokwialnie – śmierdzi,
to znaczy, że jest zwinięte ze złego tytoniu, który nie został
dobrze dofermentowany. Podczas fermentacji tytoń wypaca amoniak.
Podobnie jak z czystą wódką – jeśli nie jest dobrze
przedestylowana i dobrze przefiltrowana, to czujesz dominujący
zapach tego spirytusu. Dobre cygaro nie ma ani w zapachu tytoniu, ani
w zapachu dymu takiego smrodku. Prawdziwy aficionado szuka pewnych
niuansów, szuka pewnego kompleksu, doszukując się go w tym, w co
pali, a nie z góry mając narzucone, że pali cygaro, np. waniliowe.
Tutaj doszukujemy się, jak w dobrym winie nie smaku – to nie jest
wino malinowe, to nie jest cygaro miodowe. Cygaro smakowe jest to
inna kategoria, nazwijmy to tak, żeby zachować szacunek dla tych,
którzy to tworzą.
–
Wspomniałeś o banderoli. Podobno wymyślono ją po to, żeby
można było za nią trzymać, żeby pot i ewentualna nieczystość z
dłoni nie przenikała do cygara. Czy to prawda?
–
To prawda, tylko na odwrót. Angielscy dżentelmeni, palący w
klubach mieli problem z popiołem, brudzącym ubrania, więc
wynaleźli „smoking”, czyli ubranie na ubranie, który powodował,
że popiół ześlizgiwał się na podłogę. Ale też palili w
białych rękawiczkach. I skarżyli się, że im się te rękawiczki
brudzą. Więc niejaki Bock wymyślił banderolkę. Pierwotnie był
to zwykły biały pasek papieru. Następnie producenci zaczęli
traktować to jako miejsce na reklamę, branding. W tej chwili jest
to traktowane jako miejsce, za które możesz trzymać, ale też jako
miejsce, które jest nośnikiem informacji.
–
Spotkałem się z określeniem sportowe palenie cygar. Co to może
być?
–
Czasami przy okazji konkursów w wolnym paleniu fajki organizuje się
subkonkursy na palenie cygara. Polega to na tym, by cygaro danego
formatu, które mają wszyscy w danym momencie paliło się jak
najdłużej oraz by popiół z cygara był jak najdłuższy. Bo
dodatkowym atutem, który świadczy o jakości cygara, jest
konsystencja i kolor popiołu. Im jaśniejszy popiół, tym lepiej
świadczy o dofermentowaniu. Im dłużej trzyma się sam w sobie
popiół, który nie spada, tym lepsze oznacza zwinięcie. Jest
bardziej ściśnięte i zwarte. W końcówce konkursu cygaro trzyma
się pionowo, ciągnie się dym od dołu. Jest to trochę karkołomne
i tak gdzieś z boku obserwując trochę śmieszne. Natomiast pozwala
to zachować popiół w najdłuższym odcinku, kiedy nie spada.
-
Co byś zaproponował początkującemu aficionado? Najczęściej ma
się do czynienia z tanimi cygarami, robionymi maszynowo, a przecież
La Casa i kilka sklepów w Polsce oferują olbrzymi wybór w klasie
premium. Powiedz, dżentelmen, który chciałby poznać ten smak,
rozpocząć swoją przygodę z cygarami, dlaczego powinien przyjść
do Ciebie, od czego powinien zacząć?
–
Jest bardzo wiele powodów, by przyjść do tego szczególnego
miejsca w Warszawie i jedynego w Polsce, właśnie La Casa de Habano.
La Casa z jednej strony jakby potwierdza pewien status premium
cygara, a z drugiej strony zaprzecza. Zaprzecza tym wszystkim
teoriom, które mówią, że to jest niedostępne – ponieważ
cygara kubańskie zaczynają się w Polsce od 8 złotych. Kubański
tytoń, ręczne robione – świetne cygaro. Od tej ceny zaczyna się
przygoda.
–
Czyli nawet człowiek mniej majętny może z powodzeniem smakować
dobre cygara i nie musi zaraz się zapożyczać na tę okoliczność.
–
Absolutnie nie. Naprawdę można wybrać topowe marki, typu
Montecristo, Romeo y Julieta, Partagas, Hoyo
de Monterrey, Punch, Bolivar, Trinidad, H. Upmann, Sancho Pansa i
wiele, wiele innych, w sumie 27. Między 25 a 40 złotych można
znaleźć dobrej klasy, doskonałe cygaro. Jeśli chodzi o La Casę,
rzecz pierwsza – największy wybór, rzecz druga – ceny
absolutnie detaliczne. To jest sklep i klub. La Casa to jest koncept,
gdzie w części sklepowej możemy nabyć, a w części klubowej
można zdegustować. W klubie staraliśmy się zrobić takie typowo
angielskie wnętrze: piękne drewniane ściany, piękny drewniany
kasetonowy sufit, przydymione światło, skórzane fotele Baxtera,
zrobione specjalnie dla La Casy. Atmosfera, muzyka, klimat, światło
i oczywiście ceny, określane przez samych gości, jako na wyjątkowi
przystępnym poziomie. Plus serwis, który staramy się oferować, by
był najlepszy z możliwych, taki, że mając dwa dni temu prezesów
Habanos, czyli ludzi, którzy na całym świecie decydują o tym
biznesie, przyszli i powiedzieli „Cool! Naprawdę super, naprawdę
fajnie.”
–
To jest czego
pogratulować. Wynika z tego, że wreszcie jest miejsce, gdzie możemy
znów czuć się dżentelmenami, co druga wojna światowa i
późniejsze szare i ponure lata nam zabrały.
–
Cóż, była konotacja z poszczególnymi twarzami, które gdzieś w
początkach lat 90-tych paliły cygara i się trochę negatywnie
kojarzyły. Ale ta epoka, powiedziałbym, odchodzi. W tym momencie
cygaro przestało być kojarzone – podobnie jak jachty motorowe –
jako pewien niedostępny finansowo snobizm. Staje się tym, na co
normalnego człowieka stać i co tworzy pewną kulturę bycia i
zachowania, również zażywania używek. To jest ta antyteza tej
budki z piwem, którą karmiono nas przez całe lata.
–
Wrócę jednak do pytania – co radziłbyś wybrać?
–
Kwestia gustu. Ja ukułem takie swoje własne twierdzenie: kieruj się
egoizmem swojego podniebienia. Co znaczy dobre? Dobre to jest to, co
nam smakuje.
–
Nie to ładne, co ładne, tylko co się komu podoba.
–
De
gustibus
non est disputandum. Natomiast
paląc bardzo wiele cygar, w tym bardzo wiele niekubańskich, przy
całym szacunku dla cygar niekubańskich, każde niekubańskie cygaro
tylko potwierdza regułę, że to te kubańskie jest właśnie
najlepsze, bo najlepiej mi smakuje. Są one uważane za najlepsze na
świecie. Nie dlatego, że tak uważa związany z tym biznes, czy
ludzie związani z tym biznesem. Tak uważają klienci, bo klienci
decydują o tym, co kupują. Gros klientów na świecie – a ocenia
się, że 80% – wybiera kubańskie cygara z segmentu premium. Cała
reszta to są pozostałe marki niekubańskie, czyli Dominikana,
Nikaragua, Honduras, ale też i Wyspy Kanaryjskie. Byłem dwa razy na
Wyspach Kanaryjskich i zwiedziłem wszystkie fabryki cygarowe. Też
ta sama sytuacja – raz, że piękne mariny, piękne porty,
przepiękne jachty, a do tego strefa wolnocłowa. Każdy zaopatruje
się w ogromne ilości tamtejszych cygar, które nie są złe, ale
przede wszystkim cygar kubańskich, bo one są tam wyjątkowo
dostępne cenowo dla Europy. Warto odwiedzać bliższe nam
geograficznie Wyspy Kanaryjskie po to, żeby móc się delektować
smakiem nie tylko lokalnym, ale i właśnie zza Atlantyku. Taka mała
namiastka tego, co jest po drugiej stronie oceanu.
–
Jakie kubańskie cygaro polecałbyś początkującemu aficionado?
Pewnie zaraz powiesz, że w zależności od tego z kim przychodzi, na
co ma ochotę, jaka jest pora dnia...
–
… ile ma czasu, co jadł wcześniej, jaki miał smak po tym co jadł
wcześniej, czy co dobiera do degustacji jeśli chodzi o alkohol...
Ale pomijając to wszystko, na pewno nie należy zaczynać od cygar
mocnych. Dlatego, że to cygaro najzwyczajniej w świecie odurzy,
uderzy w głowę. Jednak sporo jest tego tytoniu w średnicy dwa,
czasami więcej centymetrów. To rzeczywiście jest potężna dawka,
która nieprzygotowanemu palaczowi zakręci w głowie. Zdecydowanie
lekkie marki, średnie formaty. Na pewno poleciłbym, by zacząć od
Hoyo de Monterrey, które bez względu na format blendowane jest,
czyli tytoń mieszany jest w taki sposób, by cygaro było łagodne,
nie zbyt treściwe, nie zbyt pikantne. Treściwe oznacza to, co w
winie oznacza wytrawne. Hoyo de Monterrey – cygaro łagodne,
zdecydowanie mniej korzenne, bardziej drzewne, dużo niuansów, dużo
charakteru. Innym cygarem, które palą często kobiety, jest cygaro
marki Fonseca. Także uznawane za jedno z najdelikatniejszych,
najlżejszych. Dodatkowo, ciekawostka, jako jedyne są pakowane w
taką białą bibułkę. Należy podkreślić, że nie pali się z
nią, co się niektórym zdarza, ten papierek się zdejmuje. Kolejne
marki, idąc delikatnie w górę, jeśli chodzi o moc, to jest
zdecydowanie Montecristo. Nadal delikatne, jeśli chodzi o moc, ale w
charakterze bardziej korzenne. Mają w sobie więcej kompleksu. Te
marki poleciłbym na początek. Jeśli ktoś chciałby iść dalej w
górę, zapraszam do La Casa. Tam dowie się wszystkiego, a nasza
obsługa spowoduje, że każdy będzie zadowolony.
–
Dziękuję Ci za tę miłą i ciekawą rozmowę przy dobrym
cygarze, w tych tak pięknych okolicznościach przyrody.
–
Również dziękuję. Porozkoszujmy się jeszcze tą chwilą i
wracajmy na jacht i na wodę!