Jacht kupuje się głównie po to, by spełnić swoje marzenia, zamienić małe zabawki z dzieciństwa na duże. Przecież szczególnie mężczyźni nigdy nie przestają być dziećmi. Własna łódź daje mnóstwo frajdy, bo ma nowoczesny wygląd, jest miejscem zamieszkania alternatywnym dla lądowego, umożliwia kontakt z naturą, wodą słońcem i wiatrem. Szczególnie prędkość przesuwania się po wodzie i towarzyszące jej efekty wzbijanej piany przy rozcinaniu fal są ekscytujące, ale na dłuższa metę szybka jazda jest nieekonomiczna, zwalniasz więc i kierujesz dziób do najbliższej zatoki, gdzie rzucasz kotwicę i... co dalej? Można zjeść lunch, poopalać się, popłynąć pontonem na brzeg, tam zjeść drugi lunch, poopalać się na plaży, pokąpać w wodzie, wrócić na jacht i... Dzieci zaczynają się nudzić, dorośli troszkę też. Do głowy zaczynają przychodzić mądre i głupie pomysły. Tak zwany rausz – odurzenie lazurową wodą, słońcem, wiatrem, poczucie wakacyjnej wolności wyzwalają w umyśle turysty motorowodnego kreację nowych wodnych rozrywek.
Skoki do wody – euforia z nimi związana powoduje, że zapomina się o różnego typu niebezpieczeństwach, które mogą im towarzyszyć. Gdy robisz to rozsądnie, czyli w stanie trzeźwości, po uprzednim ochłodzeniu ciała np. prysznicem, z platformy rufowej, po zbadaniu głębokości wody i nie na głowę koleżanki, jest OK. Ale w końcu rozsądek umyka, zaczynają się wariacje, czyli skakanie z relingu, kosza dziobowego, nadbudówki. Pośliznąć się na pokładzie jest niezmiernie łatwo, a na metalowych elementach relingu w szczególności. Wiszenie na łańcuchu kotwicznym, który właśnie zaczął być wciągany albo pływanie w okolicach śruby, gdy sternik łodzi nagle zapragnął ją uruchomić, mogą pociągnąć za sobą niemiłe konsekwencje. Miałem już wśród swoich klientów takich, którzy pozwalali sobie na skok z flybridge'a na 50-stopowym cruiserze przy prędkości 20 w. Oczywiście bez uprzedzenia. Skończyło się dobrze, bo zauważyłem ten idiotyczny wyskok, ale gdybym akurat miał głowę skierowaną w inną stronę? Koledzy byli tak rozbawieni, że żaden nie kwapił się z poinformowaniem mnie o człowieku za burtą. Przy 20 w. głowa człowieka szybko zamienia się w główkę wielkości szpilki na oceanie.
Przecztaj cały materiał i wiele innych w JM 6/2013