Łódź motorowa jest motorowa tak długo, jak długo działają silniki. Gdy nastąpi awaria - silników, przeniesienia napędu, układów pomocniczych, albo gdy wystąpią problemy z paliwem - skończy się lub okaże się zanadto zanieczyszczone - załoga może znaleźć się w poważnym niebezpieczeństwie. Co więcej, pokonywanie dłuższych przelotów wymaga ogromnych ilości paliwa - a nie zawsze nam się spieszy. Wówczas można by wspomóc się żaglami.
Konstrukcja łodzi nie ułatwia ustawienia masztu, olinowania, żagli i obsługi całości. Stateczność też na to nie pozwala. Ale przecież można użyć latawca - kite znanego z kitesurfingu. Tyle, że obsługa kite wymaga dużej wprawy, ciągłej uwagi i jest niebezpieczna.
Chyba, że zastosujemy system elektronicznego kierowania latawcem, jaki proponuje firma Kite Boat Systems z Drezna - do tej pory specjalizująca się w zastosowaniu latawców do napędu łodzi plażowych. Firma oferuje system kontroli latawca - składający się z kontrolera, autopilota, zdalnego kierowania, aplikacji. Łódź wymaga zainstalowania tylko niewielkiego masztu - który może być rozstawiany wyłącznie w razie potrzeby.
Eksperymenty z komponentami systemu są obiecujące. Udało się rozpędzić 56-stopowego Bertrama 46.6 - pokaźny jacht o masie ok. 25 ton - do prędkości 4.5 węzła. Przy umiarkowanym wietrze - 8-12 węzłów, latawiec 11 m2 i linki o długości 120 metrów. Lekki trimaran Corsair 27 osiągnął prędkość 8.5 węzła.
Nie są to prędkości powalające na kolana, jednak jeżeli komuś się nie spieszy, może w ten oryginalny sposób oszczędzić sporo paliwa. A w razie awarii motorów - zachować możliwość ruchu i dotrzeć w okolice, gdzie można otrzymać pomoc.
Zdjęcia: Kite Boat Systems