Byłem świadkiem sceny, w której starszy pan na pontonie rozpaczliwie wiosłował rękami, a wiatr wynosił go od greckich wysp na morze. Zdążyłem go złapać z jachtu – otóż jego cumka zwisała luzem i nawinęła się mu na śrubę, blokując silnik. Przy tym wietrze miał prostą drogę do Tunezji. Rok później pod Lanzarote mijałem akcję ratunkową – zdryfowało dinghy, którym załoga wracała nocą z plaży na jacht, w dodatku bez oświetlenia, środków sygnalizacyjnych. Szanse na znalezienie były niewielkie, na szczęście jednak ratownikom się udało. Ze wstydu nie przyznam się, ile razy mi się skończyło paliwo dokładnie w główkach Gdyni...
Co grozi wodniakom na małej jednostce, takiej jak dinghy z silnikiem, RIB, skuter wodny czy mieczówka? Sprawy banalne, a najczęściej są to:
• brak paliwa lub zanieczyszczenia w paliwie,
• lina lub sieci nawinięte na śrubę,
• awaria silnika (do 2 Mm od brzegu nie musisz mieć drugiego napędu) lub sterociągów,
• pożar (to już nie jest banalne i na szczęście nie jest częste).
Jesteś blisko plaży czy portu, więc wystarczy komuś dać znać,a poholują Cię lub pomogą inaczej. Idąc na chwilę na skuter czy pływając dinghy pomiędzy jachtem a brzegiem, najczęściej nie masz nic pod ręką. A to błąd. To „coś” powinno być małe, skuteczne i łatwe w obsłudze. Zanim przejdę do tematu, co warto mieć na jachcie, powiem kilka słów o organizacji systemu ratownictwa.
Cały artykuł przeczytasz w Jachtingu Motorowym 1/2013. Dostęp online do numeru tutaj w cenie 14.40 PLN