Trend 29 to luksusowy cruiser retro z wygodami hotelowymi, przeznaczony do długiej włóczęgi po jeziorach i rzekach, ale sprawdzi się także w żegludze przybrzeżnej. Na małej przestrzeni jest mnóstwo schowków, w których można rzeczom przypisać odpowiednie miejsca. Kokpit jednostki jest mocno żeglarski i podniesiony – dzięki tej koncepcji udało się wygospodarować miejsce na kabinę rufową, czyli dodatkowe miejsca do spania.
Zaglądamy do środka
Po wejściu do kabiny wrażenie robi to, jak dużą przestrzeń udało się stworzyć na tym niedużym kadłubie. Po lewej stronie jest wejście do toalety, przy niej jest kambuz, którego granicę od części salonowej wyznacza elegancki blat barowy górujący nad ciągiem technicznym blatów i szafek. Kuchmistrz może spokojnie gotować, nie przeszkadzając siedzącym w saloniku, i tylko dyskretnie podrzucać na blat barku owoce swojej pracy. Po prawej stronie jest wejście i przejście do kabiny rufowej.
Uwagę zwraca kunsztowna stolarka. Meble są wykonane na wysoki połysk. Każdy element zrobiony jest z jednego kawałka drewna i nawet słoje układają się według określonego porządku. Uchwyty w szufladach są bardzo wyszukane. Stocznia nie stosuje szuflad na rolkach, wychodząc z założenia, że to zbędny gadżet, gdyż bywa, że systemy te płatają figle. W saloniku siedzi się przy wielkim stole na wygodnej kanapie. Stół, jak wiele rzeczy na tej łodzi, ma sprytny autorski patent rozkładania go i składania, dzięki któremu z jednej strony jest oszczędność miejsca, z drugiej zaś inne rozwiązanie nie byłoby optymalne dla tej przestrzeni.
Fotel sternika to fotel deluxe. Jakby wyjęty z auta klasy premium produkcji amerykańskiej. Wyprofilowanie siedzenia szczególnie w okolicach bioder, jest bardzo dobre – pełen komfort. Sternik ma bardzo wygodne podparcie pod stopy – gustowny drewniany podnóżek, także wykończony na wysoki połysk. W takich warunkach wielogodzinna wachta za sterem to czysta przyjemność.
Konsola jest oczkiem w głowie twórcy jachtu Trend 29 i prezentuje się na bogato. Zegary silnika schowane są za zaprojektowaną i wykonaną przez stocznię chromowaną atrapą. Wygląda tak, jakby była dostarczana w komplecie z silnikiem. Kierownica obłożona drewnem aż się prosi o uchwycenie w dłonie i chociaż krótki test możliwości łodzi.
Przez całą długość kadłuba jachtu poprowadzony jest falszkil, który ułatwi pływanie po płytkich wodach. Kadłub jest uniesiony w stosunku do falszkilu o 10 cm. W poprzednim modelu kadłub był spłaszczony i bywało, że podczas pokonywania płycizn tworzyło się zjawisko dyszy, a łódź przysysała się do dna. Falszkil jest cienki, solidnie wykonany i pełni również funkcję „echosondy”. Gdy trafi się mielizna, to jacht stanie tylko na falszkilu i są duże szanse na szczęśliwe wyjście z opresji. Przy tej okazji warto wspomnieć, że można to i owo nawinąć na śrubę. By ją uwolnić, konieczne jest przynajmniej wejście do wody. Na trendzie 29 ma być wygodnie, a że potrzeba jest matką wynalazków, konstruktor zamontował studzienkę rewizyjną, przez którą można sprawdzić, czy nie doszło do uszkodzenia śruby i samodzielnie ją wyczyścić bez konieczności wchodzenia do wody.
Więcej na ten temat znajdziecie w „Jachtingu Motorowym” 1/2017. Dostęp do numeru tutaj w cenie 14.40 PLN.
Fot. autor