Załoga planuje pokonać ponad 3000 mil bez kropli paliwa. W ubiegłym tygodniu Team Malizia pod dowództwem Pierre Casiraghi oraz Borisa Herrmanna wyszli z Plymouth i żeglują w kierunku Nowego Jorku.
Jacht ma zabezpieczenie jednostek motorowych (dostawy energii i zaplecze techniczne, transport załóg) typu RIB z napędem elektrycznym po obu stronach oceanu. W tę część projektu zaangażowała się niemiecka firma Torqeedo, lider w dziedzinie produkcji silników elektrycznych. RIBy z silnikami elektrycznymi pomogły także opuścić jachtowi Team Malizia dok, co symbolicznie zapoczątkowało projekt, gdyż jacht nie musiał w tym celu korzystać z przyczepnych silników spalinowych.
Team Malizia jest jednostką pro eko a jej ekipa jest mocno zmotywowana na działania przeciwko zmianie klimatu. Na jachcie są zamontowane panele słoneczne i podwodne turbiny, które produkują prąd w trakcie żeglugi. Spalinowy silnik stacjonarny będzie użyty tylko w sytuacji awaryjnej, co może świadczyć o wysokiej skuteczności tego napędu i jego przewadze nad napędem elektrycznym.
W oficjalnym komunikacie Torqeedo poinformował, że wg szacunków organizacji non profit Atomsfair lot w obie strony z Wielkiej Brytanii do Nowego Jorku kosztuje środowisko 3,4 tony sześcienne CO2 na jednego pasażera. To zaś wg Eurostatu jest połową przeciętnej produkcji CO2 na osobę w EU rocznie (7,2 t). Zdaniem firmy unikanie lotów samolotem jest potężnym orężem w walce z emisją CO2. Zwraca ona jednak uwagę na to, że spalanie silników jachtowych także przyczynia się do zwiększonej emisji do atmosfery tlenków azotu, siarki oraz cząstek stałych. Według Torqueedo prowadzenie łodzi motorowej z zaburtowym silnikiem 80 KM wytwarza zanieczyszczenia ekwiwalentne do ruchu 350 samochodów na autostradzie w tym samym czasie.
Osoby sceptycznie nastawione do projektu zwracają uwagę na fakt, że wszyscy jego uczestnicy użyli samolotów odrzutowych do transportowania się na miejsce startu misji. Z drugiej strony badania Szwedzkiego Instytutu Badań nad Środowiskiem wykazują, że produkcja baterii litowo-jonowych przyczynia się do wysokiej emisji CO2 w miejscu ich wytwarzania. Kwestią otwartą pozostaje sprawa utylizacji zużytych ogniw. Według wyliczeń Mats-Ola Larsona z tegoż instytutu ilość CO2 powstająca przy produkcji baterii do samochodu Tesla odpowiada statystycznemu użytkowaniu silnika diesla przez 9 lat. W przypadku produkcji baterii do Nissana Leafa emisja CO2 to prawie 3 lata jeżdżenia na dieslu.
fot. arch. Torqueedo