Metoda ta nazwana została receptą szkocką. Mianowicie należy usiąść po zacienionej stronie murowanego kościoła. Ten sposób, jakkolwiek skuteczny, nie jest pozbawiony skutków ubocznych, z których najpoważniejszy to nuda. Dlatego przyjrzyjmy się innym rozwiązaniom.
Poruszający się środek transportu stanowi obszar, w którym człowiek siedzi nieruchomo lub porusza się dzięki ruchowi swoich mięśni. Jednak mózg odbiera informacje o przeciążeniach, które nie zgadzają się z tym, jak poruszają się kończyny i co widzą oczy. Pojawiający się brak zgodności bodźców powoduje całą lawinę odruchów nerwowych, które są przyczyną objawów choroby morskiej.
Przed pierwszym rejsem trudno przewidzieć, czy będzie się chorowało. Choroba lokomocyjna ma wiele odmian, a morska jest tylko jedną z nich. Doświadczeń z innych środków transportu nie da się przenieść bezpośrednio na wodę. Każdy z nich ma swój sposób poruszania i źródło przeciążeń. Ich odbiór też jest bardzo indywidualną sprawą. Dlatego niektórzy lepiej znoszą sztorm od podróży autobusem, a inni turbulencje podczas lotu samolotem od szaleństw motorówką, nawet na płaskim jeziorze.
Trochę medycyny
Za rejestrację ruchu w ludzkim organizmie odpowiada błędnik – część ucha wewnętrznego. W nim znajdują się kanały półkoliste zakończone nerwami, które odbierają sygnały o przelewaniu się obecnego w kanałach płynu. Ich ułożenie w trzech płaszczyznach pozwala na śledzenie ruchu we wszystkich kierunkach. Informacja o nim trafia do mózgu, gdzie jest konfrontowana z sygnałami z innych zmysłów, w tym wzroku, a także z ruchami szkieletu. Bardzo duży udział w stymulowaniu choroby morskiej ma też zmysł węchu. Zapach komory silnikowej, dymu papierosowego lub przygotowywanego posiłku dla wielu jest kroplą, która przelewa czarę goryczy.
Każda zmiana pozycji jest rejestrowana przez wiele ośrodków, jednak objawy choroby morskiej są spowodowane głównie przez dysonans, który powstaje po przetworzeniu przez mózg bodźców pochodzących z narządu wzroku i narządu przedsionkowego. Brak zgodności bodźców rodzi reakcje obronne. Najbardziej charakterystyczne to wymioty. Bladość, senność, obniżona temperatura kończyn również są spowodowane dysonansem poznawczym, jak nazywa się sprzeczność bodźców. Jeśli dodasz do tego zaburzenia równowagi i widzenia, to otrzymasz doskonały dowód na to, że morze jest jak narkotyk.
Choroba morska, jakkolwiek dość nieprzyjemna, tak naprawdę chorobą nie jest. Ustępuje niezwłocznie po ustaniu bodźców ją stymulujących i nie ma żadnych powikłań. Jest więc jedynie schorzeniem. Natomiast długotrwałe wymioty połączone z nieprzyjmowaniem płynów i pokarmu mogą prowadzić do niebezpiecznego odwodnienia organizmu. Jednak na to potrzeba kilku dni, a trudno o jacht motorowy, który byłby jednocześnie na tyle duży, aby pomieścić zapas paliwa na tak długi rejs i na tyle mały, aby poddawać się byle fali. A każda wizyta w porcie daje wytchnienie, choć czasem organizm reaguje również na nagłe „odstawienie” bujania.
Przeczytaj artykuł i całe wydanie magazynu za jedyne 14,40 PLN !!!