Daniel Walas: Podziwiałem ostatnio jacht typu Darwin 86' Pańskiego projektu. Zrobił na mnie wielkie wrażenie. Skąd wzięła się koncepcja takiej jednostki wyprawowej?
Sergio Cutolo: To dłuższa historia, podobny projekt zrobiłem bowiem jakiś czas temu dla nieistniejącej już stoczni Cantiere Navale di Pesari. Jachty z linii Darwin sporo dziedziczą po linii Naumachos z Cantiere Navale di Pesari, ale oczywiście zostały znacznie udoskonalone. Na przykład zastosowaliśmy zdwojony układ napędowy jako bezpieczniejszy. Naumachos ze stoczni Cantiere Navale di Pesaro bardziej wyglądały jak statek rybacki albo holownik, a darwiny mają już styl jachtowy, wyglądają tak, jak powinny wyglądać takie jachty.
D.W.: Rozmawiamy na pokładzie nowego jachtu klasy Darwin 96'. Czy to proste rozwinięcie 86', czy zupełnie nowa konstrukcja?
S.C.: Zaczęło się od tego, że klient chciał 86', ale trochę większą. Tak więc zaczęło się od przeprojektowywania, przerabiania, a skończyło na zupełnie nowym kadłubie, bo nie dało się połączyć wszystkich oczekiwań z mniejszą jednostką. Na Darwinie 96' jest szersza pawęż, co zwiększa stabilność kształtu i daje więcej miejsca pod pokładem, a dziób jest wyższy i ostrzejszy, żeby poprawić zdolność przecinania fal. Ponadto wobec planowanego zwiększenia załogi stałej zaprojektowałem dla niej trzy kabiny załogowe, motory klient sobie zażyczył MTU, no i jeszcze wiele innych drobiazgów.
D.W.: Jakie doświadczenia z 86' okazały się najbardziej przydatne przy projektowaniu 96'?
S.C.: Od czasu Naumachos z Cantiere Navale di Pesari gromadzę doświadczenia w tej materii. 96' wygląda podobnie jak 86', utrzymuje też jego podstawowe rozplanowanie. Jachty wyprawowe tego typu nie powinny zbytnio różnić się od siebie, co wynika wprost ze stawianych przed nimi wymagań.
D.W.: Proszę opowiedzieć trochę o koncepcji jachtów wyprawowych, bo w Polsce jest to rzecz nowa i niezbyt znana.
S.C.: Generalnie chodzi o jacht zdolny do trawersaty oceanu w każdych warunkach pogodowych. M/y „Percheron”, który pokazaliśmy na wystawie na Florydzie, dopłynął tam o własnych siłach. Solidny stalowy kadłub pozwala na pomieszczenie dużo większych zapasów, więc można nawet nie wchodzić do portu, bo wszystko, czego potrzeba jest na pokładzie. Nawet jeśli pływa się po Morzu Śródziemnym, gdzie jest dużo marin, nie ma konieczności dotankowywania co dwa dni, jak trzeba robić w wypadku wiekszości jachtów z laminatu. Można np. zatankować bardzo tanio w Tunezji – tam paliwo jest naprawdę tanie – i pływać spokojnie cały sezon.
D.W.: Czy podczas projektowania lub budowy trzeba było się godzić na jakiekolwiek kompromisy?
S.C.: Nie, nie uznaję żadnych kompromisów na żadnym etapie – od deski kreślarskiej po wybór wyposażenia. Wszystko jest bardzo starannie przemyślane i wykonane, czy to układ kotwiczny, czy sterowy... Na przykład zastosowaliśmy tutaj dwa stery strumieniowe – dziobowy i rufowy – a także dwie niezależne płetwy sterowe. Dzięki temu jacht ma bardzo dużą zwrotność, może wykonać cyrkulację praktycznie w miejscu. Jest też stabilizator przechyłów. Albo inna ciekawostka – czy pan wiedział o tym, że 95 proc. awarii motorów dieslowskich spowodowane jest niską jakością paliwa? Dlatego zainstalowaliśmy tu specjalny filtr paliwa, który oczyszcza je podczas przepompowywania ze zbiorników głównych do rozchodowych. W ten sposób silniki zawsze są zasilane czystym paliwem. Zamontowaliśmy również biologiczną oczyszczalnię ścieków. No, a wśród wyposażenia na pewno nie znajdzie się żadnych kompromisów, ale o to dba też armator.
Podoba Ci się ten artykuł? Znajdziesz go w całosci w JM 9/2014. Wykup dostęp do całego wydania w cenie 14.40 PLN.