Łagodne wzgórza, wino i słońce – zwykle takimi atrakcjami wita turystów Burgundia. Specjalnie dla nas jednak przygotowała inny program, czyli łagodne wzgórza oraz wino, lecz skąpane w deszczu. Padało codziennie, podczas gdy w całej Europie panowała susza. Trzeba mieć szczęście, by oglądać mokrą Burgundię podczas nadzwyczaj upalnego lata.
Deszcz nie przeszkadza w płynięciu barką po kanałach, gdyż przebywa się wtedy w kokpicie ze sterówką, kuchnią oraz kaloryferami. Deszcz jednak ogranicza, bo nie pozwala przesiadywać na górnym pokładzie barki, skąd ma się rozległy widok na przesuwające się wolno wzdłuż burt pola. Utrudnia też zwiedzanie zamków i miasteczek, o ile turysta nie chce codziennie zmoknąć do suchej nitki. Nie zobaczyliśmy więc wszystkiego, na co mieliśmy ochotę. Taki pech.
Wyruszaliśmy 12 września br. z portu w Briare, gdzie nasz armator, firma Locaboat, ma swoją bazę. Dochodziła 13.00, musieliśmy więc trochę poczekać na barkę przeznaczoną dla nas, ponieważ była ona jeszcze sprzątana po poprzednim rejsie. Zostawiliśmy bagaże w kapitanacie, kupiliśmy parasole i wyruszyliśmy do miasteczka. Poszliśmy nabrzeżem nowego portu w kierunku starego centrum miejscowości, która nazywana jest miastem stojącym na wodzie. W Briare znajduje się bowiem siedem śluz, 14 mostów, dwa porty oraz drugi co do długości na świecie akwedukt.
Więcej na ten temat znajdziecie w „Jachtingu Motorowym” 8/2016. Dostęp do numeru tutaj w cenie 14.40 PLN.
Fot. arch. Autora