Przyjaciele, przeczytawszy o naszych niebanalnych turecko-jachtowych przygodach, orzekli: „Ech, nam się trafi ł jakiś mroczny rejs ekstremalny, a nie rejs wycieczkowy!” Rzeczywiście, między wierszami pouczającej opowieści trudno jest przekazać niezwykłą atmosferę naszej podróży, dynamicznej, wielobarwnej i pełnej emocji.
Tym razem mieliśmy trzy pełne załogi – maleńka flota! Początek lipca – pełnia lata, według prognoz – dużo wiatru i słońca, pucują zacumowane przy kei pontonowej jachty do połysku, a w biurze mariny PUPA wypełniają sterty dokumentów... Przed nami była droga na Bodrum. I dla każdego była ona inna. BODRUMSKIE SKARBY Najbardziej zapracowani (poprzedniego dnia jeszcze pracowali) przyjechali taksówką z miejscowego lotniska, najbardziej oszczędni dotarli dzień wcześniej autobusem z Antalyi, dokąd zapuszczają się samoloty niskokosztowej linii WizzAir. A najbardziej ciekawscy (włączając autora i jego dzieci) również przybyli takim autobusem, tylko pięć dni wcześniej.
Więcej na ten temat można przeczytać w „Jachtingu Motorowym” 3/2016. Dostęp do numery tutaj w cenie 14.40 PLN.
Fot. arch. autora