Daniel Walas: Panie Tomku, jakie
pytania padają najczęściej w wywiadach?
Tomasz Stockinger: Najczęściej
dziennikarze pytają o to samo...
Czy to nie irytujące? Jakie to
pytania?
Najbardziej irytują, czy może raczej
śmieszą mnie pytania typu: „czy na ulicy ludzie proszą pana o
poradę lekarską?”, albo takie infantylne „jak bardzo jest pan
podobny do Lubicza?”.
Z czego to wynika?
Telenowela, taki telewizyjny tasiemiec,
sprawia, że zacierają się różnice pomiędzy aktorem a postacią,
którą on gra. Stąd te pytania, na ile grając, jestem sobą, a ile
wynika ze scenariusza. To bardzo niewygodne pytanie. Kiedy np. gram
Hamleta, to wiadomo, że musi w nim być dużo z Hamleta. Tego się
uczyłem i to jest podstawą mojego zawodu – ta umiejętność
przemiany w kogoś innego. Dlatego przeważnie odpowiadam, że 50
proc. plus VAT (śmiech).
A zagrałby Pan przerwę w spłacie
kredytu, jak Jan Peszek?
Nie widziałem tej reklamy, więc nie
wiem. Ale aktorstwo to odwieczna dyskusja o granicach kreacji,
granicach możliwości. Młodsi aktorzy często ulegają pokusie
przeistaczania się w graną postać, zaskakiwania widza swoimi
zdolnościami. Z wiekiem chyba nabiera się chęci na zaakcentowanie
własnej osobowości, na grę z pewnym dystansem wobec roli. Mistrzem
w tym jest Janusz Gajos.
Pamiętam, jak kiedyś w „Herbatce
u Stalina” Januszowi Gajosowi, który grał właśnie Stalina,
odkleił się wąs. Nie przerwano spektaklu, tylko Gajos oderwał ten
wąs i po prostu grał dalej.
No tak, w teatrze można sobie na coś
takiego pozwolić... Zresztą publiczność lubi takie anegdotyczne
wydarzenia. Lepiej potem wspomina i sztukę, i aktora.
O Panu natomiast mówi się, że
Pańska aparycja nie pozostawia kobiet obojętnymi. Wręcz jest Pan
podobno przez kobiety rozpieszczany.
Nie wiem, kto tak mówi.
Winnych znajdziemy i ukarzemy.
(Śmiech) Ze mną tak nikt nie
rozmawia... Ale aktor jest od tego, żeby się podobać. Nie tylko w
kontekście męsko-damskim. To naturalne, że chcemy oglądać kogoś,
na kogo patrzenie sprawia nam przyjemność. A kiedy się jest
młodym, ta seksualność jest naturalniejsza i to pomaga. Czy tego
chcemy, czy nie, tak właśnie się dzieje.
Czy uprawia Pan jakieś sporty
wodne?
Jestem zodiakalną rybą i w wodzie
czuję się właśnie tak, jak ryba. Lubię pływać i podczas
pływania rozmyślać. Dzięki mojemu ojcu, wakacje zawsze spędzałem
nad wodą, czy to nad morzem, czy na Mazurach.
Pływaliście jachtem?
Nie, jachty pojawiły się później,
kiedy byłem już w liceum. Jeździłem na obozy żeglarskie, zdałem
na patent żeglarza, potem sternika. Później, w szkole teatralnej,
byłem zbyt skoncentrowany na nauce i grze, więc nie kontynuowałem
tej przygody. Ale wspomnienia zostały i dziś samo przebywanie nad
wodą mnie wspaniale uspokaja. Czasem pojawia się myśl, że
chciałbym mieć dom nad wodą.
Albo na wodzie... są już takie
konstrukcje.
O! To ciekawe. Muszę sprawdzić.
Ostatnio odnosi pan sukcesy, jako
żeglarz.
Faktycznie, ostatnio odkurzyłem sobie
tę moją pasję żeglarską i w regatach aktorów pokonaliśmy całą
czołówkę, wygrywając z dużą przewagą wszystkie trzy biegi
finałowe. W zeszłym roku regaty się nie odbyły, więc wciąż
jestem mistrzem. Główną zasługę ma tu moja załoga – dwóch
doświadczonych żeglarzy z Mrągowa. Ja po prostu dostosowałem się
do ich umiejętności i wiedzy. Czasami tylko pełniłem rolę
mediatora, kiedy dwóch zapaleńców miało różne pomysły. I
bardzo dużo się od nich nauczyłem. Zresztą sędzina regat
stwierdziła nawet, że dwa dni z taką załogą więcej mi dały,
niż dałby niejeden trzytygodniowy obóz szkoleniowy.
Przyjął Pan nasze zaproszenie na
wspólne pływanie jachtem motorowym. Kawa nie wyklucza przecież
herbaty – jachting to nie tylko żeglarstwo.
Tak, oczywiście. Pływanie motorówką
bardzo mi się podoba, chociaż hałas silnika może być dokuczliwy.
Ale w dzisiejszych czasach, silniki są już tak wyciszone, że to
nie przeszkadza. A w żeglarstwie stały się po prostu nieodzowne
przy manewrowaniu w marinie albo w czasie flauty. Ostatnio miałem
okazję popływać niedużą amerykańską motorówka kolegi po
Zalewie Szczecińskim i po morzu. Bardzo mi się podobało.
Dziękuję pięknie i zapraszam na
wspólne pływanie!
Z przyjemnością, chętnie skorzystam.
Ramka
Aktora ubrała marka Slam – sklep
Blue City Warszawa
Mecenasem sesji jest Taurus Sea Power
autoryzowany przedstawiciel Evinrude, BRP oraz can-am
www.taurus.gda.pl