Długość kadłuba, zbliżająca się do 40 stóp, to przedsmak przestrzeni jeszcze nie wolnej od kompromisów, ale dającej projektantowi większą swobodę, inaczej niż na jednostkach o długości 30 stóp. Alberto Mancini postanowił wykorzystać te atuty i nieco „pogimnastykować się” przy tym projekcie. Efektem jego pracy jest dwukabinowy jacht typu otwartego, z dwiema łazienkami i garażem. Jednostka zgarnęła dwie prestiżowe nagrody, a jedną z nich jest najbardziej cenione trofeum targów w Cannes, więc śmiało można stwierdzić, że wielu znawców tematu doceniło walory tego modelu. Postaram się scharakteryzować przynajmniej część z nich.
Od tyłu…
… lub można by rzec od końca. Dziennikarz gentelman powinien na początku pozachwycać się linią jachtu, ładnie ją opisać, a o komorach silnikowych, kabinach skipperskich i garażach wspomnieć półsłówkiem na samym końcu. Nic z tego. Szczęśliwe życie pachnie naftą i smarem :) Największą zaletą tej łodzi jest garaż na tender o długości prawie 3 m (dokładnie 2,8 m). Garaż ma swoje niezależne wrota, które otwierają się elektrycznie. Mechanizm działa płynnie i cicho. Tender (Williams SportJet) mieści się cały, nie trzeba np. spuszczać powietrza z jakiejś jego części, żeby upchnąć go we właściwym miejscu. Wozisz w garażu ponton z silniczkiem strugowodnym, który jest gotowy do desantu na nieznany ląd. Przy dobrej pogodzie możesz zabrać ze sobą jeszcze dwie osoby. W połączeniu z szeroką platformą kąpielową, opuszczaną hydraulicznie, dysponujesz niezależnym systemem do wodowania (rolki) i wciągania tendra, a całą operację przeprowadzisz samodzielnie lub z niewielką pomocą kogoś z załogi. Jak to możliwe, że na tej łodzi jest i garaż, i komora silnikowa?
Cały artykuł dostępny jest w Jachtingu Motorowym 1/2019. Kup wersję online w cenie 14,40 PLN, po kliknięciu w link.